Z dużym
prawdopodobieństwem można założyć, że koniec sierpnia będzie
należał do Włodiego. Właśnie na ten czas przypada premiera
trzeciej solówki członka Molesty. I choć od wydania poprzednika
„Wszystko z dymem” minęło już 9 lat to jedna z legend rodzimej
sceny wciąż pozostaje jedną z najbardziej głośnych ksywek w
kraju. Za nim jednak z głośników beat z dymem wyleje nowe nawijki
Włodka warto przyglądnąć się jednemu z ciekawszych krążków
XXI wieku na polskiej scenie.
Gdy
pierwszym albumem osiąga się status gwiazdy można wpaść w sidła
wtórności. Zmiana stylu? Fani mogą tego nieprzebaczyć. „Skandal”
który szybko po premierze stał się niewątpliwym klasykiem
sprawił, że Włodi to MC z ekstraklasy. Niemal z miejsca grupa
stała się ikoną ulicznego stylu w Polsce, a sam Włodi jedną
„gwiazd” stylu. I w ty momencie mógłbym darować sobie dalsze
wywody na temat wkładu jaki warszawiak wniósł do polskiego rapu i
tak zrobię, bo nie w tym rzecz.
Pierwsza
solówka dała odpowiedź tym wszystkim którzy wątpili w zdolności
Włodka. Bez ziomków z Molesty rap też jest kozacki. „Jak
nowonardzony” szybko stał się kolejny klasykiem w szerokiej
dyskografii członka Molesty. Druga solowa płyta , rok 2005, dekada
na scenie. Każdy słabszy krok, każda słabsza zwrotka zahaczająca
o odcinanie kuponów szybko została by wypunktowana. „W...” to
kompilacja wszystkich mocnych stron Włodiego. Dobrze dobrane beaty,
wersy pełne realizmu, liryka na najwyższym poziomie. Choć po
projekcie Parias można uznać, że progres w przypadku tego weterana
to temat wciąż otwarty. Daj Boże by koledzy po fachu Włodka mimo
wysokiej pozycji w rap grze szukali nowych poprzeczek.
Wracając
do „W...”, jak to bywa w przypadku klasyków mamy materiał który
mimo upływu niemalże dekady niezatracił świeżości. Singlowe
„Zobacz co się dzieje na podwórku” jedynie oldschoolowym beatem
przypomina datę nagrania. Linijki nadal posiadają realizm i choć
kształt i barwy szarych podwórek się zmieniły i nie tylko w
Stolicy to i klimat wciąż jest adekwatny: „Podwórko, co mnie
tam jeszcze spotka może ktoś, komu nie przypasi moja zwrotka . Albo
od tak ma do mnie jakieś wonty. Ulica to recenzent, głupi ten, co
wątpi”.
Najmocniejsze
wówczas ksywki w stołecznym rapie niezawiodły. Każdy z gości
wpisał się w klimat kawałka, Eis świetnie wzbogacił swoimi
linijkami jeden z ciekawszych numerów na płycie- „Mam siłę”,
WWO w bodajże najlepszym dla siebie momencie, Numer Raz i Ten Typ
Mes z kolejnym udanym featem. Muzycznie? Również kozacki materiał.
Z jednej strony mamy beaty zróżnicowane, nie grożące rutyną, a z
drugiej spójność klimatu krążka nie została zaburzona. W
warstwie tekstowej „W...” to kontynuacja charakterystycznego
stylu i konsekwentnie prowadzonej drogi. Dziś jak na dłoni widać
przebytą drogę od „wkurw..go dzieciaka” z czasów Smak B.E.A.T.
do dojrzałego ojca rodziny, typa pewnego swych zasad i pogodzonego z
przeszłością. Dojrzewający z kawałka na kawałek MC wyzbył się
z czasem wszystkich ulicznych populistycznych haseł.
Mimo
9 lat od premiery krytyka sceny za banalność i tanie podejście do
muzyki obecna na „W...” nadal jest na czasie: „Dziś,
rano podszedłem do lustra, mówię "Włodi choćby twoja
kieszeń miała być pusta, nigdy nie graj w klubach typu blue star".
Kumasz?! To jakbyś kurwę pocałował w usta. Zachowaj honor, a kto
gust ma ten plus da. Nie gram na odpustach bo mam spryt z ulicy, syf
z ulicy - jest tematem moich płyt I niczym innym, ja czuję się
silny. Rozjebać ten hip-hopolo festyn, te chujowe bity i te kiepskie
teksty”.
Dojrzała
krytyka wcześniejszych przeżyć- niemal punkt obowiązkowy w
produkcjach Włoda także i na drugiej solówce jest obecna: „Chyba
poczułaś ulgę gdy w zamku zgrzyt kluczem dał znać, że jestem, a
mówiłem że nie wrócę. Udawałem, jestem kiepski aktor, szorstki,
prawdziwy, a ty jak respirator - bez ciebie się duszę, nienawidzę
dni gdy się z tobą kłócę i na poduszce mam tylko twojej głowy
odcisk, chore myśli, które gonią cię jak pocisk i dwa włosy,
które błyszczą się pod światło... Kurwa nikt nie mówił nam,
że będzie łatwo!”. W czas gdy SWAG bądź ponury rap 20-paro
latków wylewa się z półek w Empiku „W...” brzmi w
szczególności wyjątkowo.
„W...”
zostało wydane gdy Włodi jawnie szukał lepszej drogi, nie tylko w
muzyce. Świetna gościnna zwrotka u Małolata i Ajrona czy też u
WWO- I tak to osiągnę. Jakby członek Molesty nieustanie dąży do
mety: „Bo kawałków o melanżach na single nie pisze. Pod
blokiem w kapturze wole faktów być bliżej, a faktem jest walka o
byt i o luksus. A wstyd to jak jej nie podejmę i na wózku będe
musiał pchać jakiś złom do skupu i klął na te kurwy w sejme co
kradną naszą flotę chce ich zmieszać z błotem”.
Mimo
wysokiego poziomu, album nie odniósł komercyjnego (zaledwie 35
miejsce na liście OLIS) sukcesu. Choć dla samego autora tego krążka
to pewnie żaden problem. Przypadający na „złotą erę”
polskiego rapu, album był czymś więcej niż kolejny wydawnictwem z
pieczęcią Molesty. Od czasów „Skandalu” Włodi stał się
niemalże naczelnym pedagogiem dla pokolenia obecnych 30-latków
zajaranych rapem. Być może nieco przesadziłem z tym pedagogiem ale
wersy warszawskiego rapera z czasem stały się nośnikiem dojrzałego
rapu z bagażem przestrogi i głębszych przemyśleń.
Czy
ma ten album słabsze strony? Flow nie zmiata sceny. Poza tym, nie
jest to album w którym technika powala na kolana. Styl rapowania dla
wielu obecnych słuchaczy może być wręcz archaiczny tylko czy
obecny rap dorasta do pięta klasykom?
Podsumowując.
„W...” to klasyk i zarazem jeden z lepszych albumów na jakim
możemy usłyszeć Włodiego. Czy najlepszy? Każdy sam sobie na to
odpowie. „Włodi sam, nie na famei`e Molesty” to dojrzały
raper, który po ciężkiej drodze nie zatracił się polskiej
przeciętności i wtórności. Ba! Tracki spod pióra Włodka stały
się wręcz drogowskazem jak poruszać się po dżungli wielkiego
miasta. Brak tanich moralnych truizmów, złotych rad, pseudo
uniwersalnych ulicznych prawd tak popularnych w szczególności u
nas. Klimat drugiej solówki Włodka to esencja warszawskiego stylu.
Tego czego w pewnym czasie mocno wkręciło mnie w rap. Tym bardziej
czekam na „Wszystko z dymem” i choć balon oczekiwań promo
single napompowały do oporu to liczę, że i trzecie solo będzie
kolejną dobrą dawką hip-hop z etykietą „Made in Poland”.
Włodi- czekam na kolejny klasyk!
Dzięki reedycji tego
wydawnictwa „W....” znowu na mojej półce.
A wkrótce recenzja:
Lukasyno- Bard
Krzywa krooopa
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz