Krajowy rap uważam za
konserwatywne środowisko. I nie mam na myśli kwestii
światopoglądowych. W prawdzie w podejściu do muzyki, swoistego
ciemnogrodu na pierwszych rzut oka w zasadzie nie ma, świeże trendy
jak trap, czy też wszelkie elektroniczne nowinki goszczą na
krajowych produkcjach lecz sprawdzoną metodą jest trueschoolowe
brzmienie. Nieco przykurzonemu rapowi w Polskim wydaniu brakuje
świeżego spojrzenia na muzykę. Kogoś kto nie brnie na ślepo
przez wydeptane ścieżki czy też chwilową modę. Kogoś kto będzie
dla rodzimego rapu kimś takim jak dla brit rocka była grupa
Radiohead. Album „Ń” sprawił, że Ńemy może stać się
polskim Thom`em Yorke.
Ze
świecą szukać takiego drugiego typa jak Ńemy. Muzyk z krwi i
kości. Choć dysponuje statusem debiutanta to z rapowym rzemiosłem
ma do czynienia nie od dziś. MC w 100%, styl który nie podaje się
jakiejkolwiek kategoryzacji. Ten styl to- „Ń”, a więc
oryginalne flow, teksty wykraczające poza osiedlowe rewiry oraz
splot różnych gatunków. Być może nie ma w tym wszystkim bakcyla
pioniera, rzeczy które by się nie śniły Polskim hiphopowcom ale
Ńemy w swojej do cna wypracowanej stylistce brzmi autentycznie i
pewnie. I jako raper i jako producent Ńemy to stylowy gracz, którego
sposób na rap być może wyprzedza epokę. I nie wykluczone, że
podzieli los L.U.C. (z którym pracował przy „Haelucenogenoklektyzm”
oraz „Planeta Luc”) będąc bardziej doceniony w branży
muzycznej przez środowisko muzyki alternatywnej, a nie te stricte
związane z hip-hopem.
Na
debiut Ńemy czekał całkiem sporo. Brak głośnych featów i
podziemnych projektów spowodował, że ksywa nie była zbyt
popularna. Rok 2012, młody MC z Sierpca wygrywa The Man with the
Iron Fists Remix Contest” zorganizowany przez RZA z dobrzej znanej
każdemu ekipy Wu-Tang Clan. Zremiksowany kawałek „Built For This”
z featami od Method Man, Freddie Gibbs & Streetlife mógł dać
„5 minut” i szybkie wejście do mainstremu. Singiel „Sick pro”
dający zasłużone propsy, a następnie dłuższa cisza. Kontrakt z
Prosto Label przypadł jednak we właściwym momencie. W czasach gdy
na krajowej scenie pojawiają się świeże dźwięki, a ich twórcy
zostają dobrze przyjęci, patrz- Wuzet. Zdolny producent,
intrygujący raper, przynajmniej z teoretycznego punktu widzenia
powinien nieźle zamieszać na scenie.
Zgodnie
z przewidywaniami pierwszy solowy album Ńemy`ego to materiał w
pełni autorski. Tylko jeden gościnny występ rapera, brak cudzych
bitów. Od strony muzycznej krążek to spójna koncepcja z
dominującym basem i ciężką elektroniką. Świeże bity na
wysokim, równym poziomie z wielkomiejskim klimatem. Na „Ń” mamy
wachlarz napięcia, spokojne numery jak „Pain”, a na przeciwnym
biegunie grube sztosy jak „Tatuuje bity” gdzie ciężkie basy w
pełni załatwiają numer. Bity wbijają się z przeciętności,
spora gama dźwięków nie powoduje rutyny, a w połączeniu z flow
Niemczyka brzmi bardzo stylowo.
Nie
tylko produkcje łamią schemat, tekstowo również mamy odwilż na
scenie. Liryka Niemczyka wolna jest od łopatologicznych wersów,
kręcących się wokół jednej tematyki jak muchy nad gównem.
Linijki bogate są w wszelkie środki przekazu, rym za rymem,
błyskotliwe metafory, liczne follow up`y, gry językowe, brak
bzdurnych haseł, pozerskich mitów oraz liczne anglojęzyczne
wstawki, jest w co się wsłuchać: „Marcin,
Marcin Niemczyk! Czy ja wyglądam na typa, co crack Ci wręczy? Na
typa, co gwałci dziewczyny czy kuśtyka i gardzi dziećmi? Ty, kto
powiedział Ci rzeczy takie, niech się leczy, ja pier... Wolę już
zrywanie mięśni hakiem, słyszeć jak jęczy Cichop... i hak”.
Momentami Ńemy popisuje się wersami z rapowej ekstraklasy: „Za
wszystkim tym stoi Richi Rich, Jego stopy liż i milcz. Albo włącz
"Life is peachy" i wywołaj dzicz i lincz” innymi
sprawnie przemyca emocje: „Sierpeckie niebo dziś pełne gwiazd,
może pod nim ze mną będziesz raz. Nie zgub tego w odmęcie miast.
Lis nie wiadomo gdzie zawiedzie nas”.
Wszechstronne
flow które nie prowadzi
po meandrach zyskuje z
każdym odsłuchem. Chwilami nieco podobny do swojego była
współpracownika- L.U.C., w kawałku „Ń styl” łudząco
brzmiący jak AbraDab. Zresztą, sam track jak i bit mógłby nosi
tytuł „Rap to nie zabawa 2”. Mimo tych tendencji, Ńemy
dysponuje wyrazistym flow o dużym potencjalne. Dzięki temu, „Ń”
zyskuje z każdym kolejnym przesłuchaniem.
Jako potencjalny nośnik sztosów „Ń” nie wybija się aż
nadto. W prawdzie mamy kawałki które z miejsca na dłużej zapadają
w pamięć. „Żyć wietrznie” za sprawą intrygującego klimatu i
ciekawych wersów: „Naprawdę
chciałbyś żyć wiecznie? Gdy będziesz umierał szepniesz:
"Aniele, chwyć, nieś mnie" Żyć wiecznie, być
nieśmiertelnym .To jak być więźniem, dla mnie to byłoby zbyt
ciężkie”, „Tatuuje
bity” gdzie tekst schodzi na drugi plan, „Guzik” z jedynym na
płycie featem od Biskupa i kolejnymi błyskotliwymi linijkami oraz
bonusowy „S.I.E.R.P.C.” z popularnym w ostatnim okresie motywem
folkowym, tym razem jednak osobista nawijka ma wyjątkowy klimat.
Choć
w pełni legalny debiut reprezentanta Prosto należy uznać za udany,
to błędów jak przystało na „świeżaka” Ńemy się nie
ustrzegł. Słabiej wypadają anglojęzyczne kawałki i zwrotki.
Chwilami forma bierze górę nad treścią, jak w numerze „Byłaś
tą”. Groteskowe lovestory kpiące z radiowej, miłosnej papki
gryzie się z całością. „Duchy” w stylu Tau mimo intrygującego
tekstu wieją nudą.
Mimo
kilku niedociągnięć pierwsze solo MC z Sierpca to udany debiut.
„Ń” należy traktować jako konkretyzacje koncepcji rapu
Ńemy`ego. Zapewne w pewnym stopniu, ten album jest eksperymentem, są
tracki gdzie słychać, że ten styl dopracowaną formą, momentami
jednak autor dociera do rewirów gdzie owa koncepcja staję się
przerośnięta. Choć flow momentami mocno zbliżone do kilku
czołowych ksywek na scenie, to w swojej nawijce Ńemy brzmi
oryginalnie i potrafi zaintrygować nurtującymi linijkami. Muzycznie
słychać, że Ńemy czerpie inspiracje z wielu gatunków, potrafi
balansować dźwiękami i tworzyć klimat. I w tym rzecz, Ńemy
wyraźnie pokazuje, że nie jest zamknięty w ramach hip-hopu. Styl
„Ń” to jedna z ciekawszych rzeczy jakie pojawiły się w
ostatnich latach na scenie i z miejsca dużo bardziej intrygująca
niż wałkowany szary Polski mainstreamowy rap.
Z
dużym prawdopodobieństwem można założyć, że ten album nie
zostanie doceniony przez słuchaczy, natomiast scena zostanie
wzbogacona o MC pełną gębą. Newschool w czystej postaci, choć
słychać, że o korzeniach hip-hopu ten zdolny człowiek z Sierpca
pamięta. Jak niedawno pocisnął Gedz: „Młode Wilki to nie był
Draft” i trudno się z nim nie zgodzić. Nie wszyscy sobie
poradzili ale niektórzy wzięli swój los we własne ręce i patrząc
po przykładzie Ńemy`ego, warto było czekać.
Ocena: 8/10
krzywa kroopa