wtorek, 23 września 2014

Ńowy styl.... czyli recenzja Ńemy- Ń

Krajowy rap uważam za konserwatywne środowisko. I nie mam na myśli kwestii światopoglądowych. W prawdzie w podejściu do muzyki, swoistego ciemnogrodu na pierwszych rzut oka w zasadzie nie ma, świeże trendy jak trap, czy też wszelkie elektroniczne nowinki goszczą na krajowych produkcjach lecz sprawdzoną metodą jest trueschoolowe brzmienie. Nieco przykurzonemu rapowi w Polskim wydaniu brakuje świeżego spojrzenia na muzykę. Kogoś kto nie brnie na ślepo przez wydeptane ścieżki czy też chwilową modę. Kogoś kto będzie dla rodzimego rapu kimś takim jak dla brit rocka była grupa Radiohead. Album „Ń” sprawił, że Ńemy może stać się polskim Thom`em Yorke.
Ze świecą szukać takiego drugiego typa jak Ńemy. Muzyk z krwi i kości. Choć dysponuje statusem debiutanta to z rapowym rzemiosłem ma do czynienia nie od dziś. MC w 100%, styl który nie podaje się jakiejkolwiek kategoryzacji. Ten styl to- „Ń”, a więc oryginalne flow, teksty wykraczające poza osiedlowe rewiry oraz splot różnych gatunków. Być może nie ma w tym wszystkim bakcyla pioniera, rzeczy które by się nie śniły Polskim hiphopowcom ale Ńemy w swojej do cna wypracowanej stylistce brzmi autentycznie i pewnie. I jako raper i jako producent Ńemy to stylowy gracz, którego sposób na rap być może wyprzedza epokę. I nie wykluczone, że podzieli los L.U.C. (z którym pracował przy „Haelucenogenoklektyzm” oraz „Planeta Luc”) będąc bardziej doceniony w branży muzycznej przez środowisko muzyki alternatywnej, a nie te stricte związane z hip-hopem.
Na debiut Ńemy czekał całkiem sporo. Brak głośnych featów i podziemnych projektów spowodował, że ksywa nie była zbyt popularna. Rok 2012, młody MC z Sierpca wygrywa The Man with the Iron Fists Remix Contest” zorganizowany przez RZA z dobrzej znanej każdemu ekipy Wu-Tang Clan. Zremiksowany kawałek „Built For This” z featami od Method Man, Freddie Gibbs & Streetlife mógł dać „5 minut” i szybkie wejście do mainstremu. Singiel „Sick pro” dający zasłużone propsy, a następnie dłuższa cisza. Kontrakt z Prosto Label przypadł jednak we właściwym momencie. W czasach gdy na krajowej scenie pojawiają się świeże dźwięki, a ich twórcy zostają dobrze przyjęci, patrz- Wuzet. Zdolny producent, intrygujący raper, przynajmniej z teoretycznego punktu widzenia powinien nieźle zamieszać na scenie.
Zgodnie z przewidywaniami pierwszy solowy album Ńemy`ego to materiał w pełni autorski. Tylko jeden gościnny występ rapera, brak cudzych bitów. Od strony muzycznej krążek to spójna koncepcja z dominującym basem i ciężką elektroniką. Świeże bity na wysokim, równym poziomie z wielkomiejskim klimatem. Na „Ń” mamy wachlarz napięcia, spokojne numery jak „Pain”, a na przeciwnym biegunie grube sztosy jak „Tatuuje bity” gdzie ciężkie basy w pełni załatwiają numer. Bity wbijają się z przeciętności, spora gama dźwięków nie powoduje rutyny, a w połączeniu z flow Niemczyka brzmi bardzo stylowo.
Nie tylko produkcje łamią schemat, tekstowo również mamy odwilż na scenie. Liryka Niemczyka wolna jest od łopatologicznych wersów, kręcących się wokół jednej tematyki jak muchy nad gównem. Linijki bogate są w wszelkie środki przekazu, rym za rymem, błyskotliwe metafory, liczne follow up`y, gry językowe, brak bzdurnych haseł, pozerskich mitów oraz liczne anglojęzyczne wstawki, jest w co się wsłuchać: „Marcin, Marcin Niemczyk! Czy ja wyglądam na typa, co crack Ci wręczy? Na typa, co gwałci dziewczyny czy kuśtyka i gardzi dziećmi? Ty, kto powiedział Ci rzeczy takie, niech się leczy, ja pier... Wolę już zrywanie mięśni hakiem, słyszeć jak jęczy Cichop... i hak”. Momentami Ńemy popisuje się wersami z rapowej ekstraklasy: „Za wszystkim tym stoi Richi Rich, Jego stopy liż i milcz. Albo włącz "Life is peachy" i wywołaj dzicz i lincz” innymi sprawnie przemyca emocje: „Sierpeckie niebo dziś pełne gwiazd, może pod nim ze mną będziesz raz. Nie zgub tego w odmęcie miast. Lis nie wiadomo gdzie zawiedzie nas”.
Wszechstronne flow które nie prowadzi po meandrach zyskuje z każdym odsłuchem. Chwilami nieco podobny do swojego była współpracownika- L.U.C., w kawałku „Ń styl” łudząco brzmiący jak AbraDab. Zresztą, sam track jak i bit mógłby nosi tytuł „Rap to nie zabawa 2”. Mimo tych tendencji, Ńemy dysponuje wyrazistym flow o dużym potencjalne. Dzięki temu, „Ń” zyskuje z każdym kolejnym przesłuchaniem.
Jako potencjalny nośnik sztosów „Ń” nie wybija się aż nadto. W prawdzie mamy kawałki które z miejsca na dłużej zapadają w pamięć. „Żyć wietrznie” za sprawą intrygującego klimatu i ciekawych wersów: „Naprawdę chciałbyś żyć wiecznie? Gdy będziesz umierał szepniesz: "Aniele, chwyć, nieś mnie" Żyć wiecznie, być nieśmiertelnym .To jak być więźniem, dla mnie to byłoby zbyt ciężkie”, „Tatuuje bity” gdzie tekst schodzi na drugi plan, „Guzik” z jedynym na płycie featem od Biskupa i kolejnymi błyskotliwymi linijkami oraz bonusowy „S.I.E.R.P.C.” z popularnym w ostatnim okresie motywem folkowym, tym razem jednak osobista nawijka ma wyjątkowy klimat.
Choć w pełni legalny debiut reprezentanta Prosto należy uznać za udany, to błędów jak przystało na „świeżaka” Ńemy się nie ustrzegł. Słabiej wypadają anglojęzyczne kawałki i zwrotki. Chwilami forma bierze górę nad treścią, jak w numerze „Byłaś tą”. Groteskowe lovestory kpiące z radiowej, miłosnej papki gryzie się z całością. „Duchy” w stylu Tau mimo intrygującego tekstu wieją nudą.
Mimo kilku niedociągnięć pierwsze solo MC z Sierpca to udany debiut. „Ń” należy traktować jako konkretyzacje koncepcji rapu Ńemy`ego. Zapewne w pewnym stopniu, ten album jest eksperymentem, są tracki gdzie słychać, że ten styl dopracowaną formą, momentami jednak autor dociera do rewirów gdzie owa koncepcja staję się przerośnięta. Choć flow momentami mocno zbliżone do kilku czołowych ksywek na scenie, to w swojej nawijce Ńemy brzmi oryginalnie i potrafi zaintrygować nurtującymi linijkami. Muzycznie słychać, że Ńemy czerpie inspiracje z wielu gatunków, potrafi balansować dźwiękami i tworzyć klimat. I w tym rzecz, Ńemy wyraźnie pokazuje, że nie jest zamknięty w ramach hip-hopu. Styl „Ń” to jedna z ciekawszych rzeczy jakie pojawiły się w ostatnich latach na scenie i z miejsca dużo bardziej intrygująca niż wałkowany szary Polski mainstreamowy rap.
Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że ten album nie zostanie doceniony przez słuchaczy, natomiast scena zostanie wzbogacona o MC pełną gębą. Newschool w czystej postaci, choć słychać, że o korzeniach hip-hopu ten zdolny człowiek z Sierpca pamięta. Jak niedawno pocisnął Gedz: „Młode Wilki to nie był Draft” i trudno się z nim nie zgodzić. Nie wszyscy sobie poradzili ale niektórzy wzięli swój los we własne ręce i patrząc po przykładzie Ńemy`ego, warto było czekać. 


Ocena: 8/10
krzywa kroopa




1 komentarz: