środa, 10 grudnia 2014

„Lepsze jutro to dobre dziś”… recenzja: Wu-Tang Clan- A Better Tomorrow

Czy nowy album jednej z ulubionych grup może wywołać strach? Może. Upływ czasu, zamieszanie z Raekwon, a na dodatek dziwna akcja z wydaniem albumu w jednym egzemplarzu. O ostatnim wydawnictwie- „8 Diagrams” nie wspominając. Jako, że „Enter The Wu-Tang (36 Chambers)” było pierwszym hip-hopowym albumem jaki usłyszałem i który na długi czas stał się wyznacznikiem dla eastcoastowych produkcji wolałem nie brudzić sobie laurki jaką przed laty wystawiłem tej zacnej enklawie przeciętnym, opartym na starej sławie albumie. Przebijające się w recenzjach słowo „przyjemny” niczym anemiczny start Polskich skoczków niczego nie wyjaśniał. Ale przecież to „ten” Wu-Tang Clan.
Co pewien czas dinozaury atakują z nowy materiałem, w większości przypadkach kończy się jednym- przeciętnym albumem. Skąd my to znamy? Jeden z ostatnich, poważnych zastrzyków gotówki przed odwieszeniem majka? Może to tendencyjne podejście ale „życie depcze wyobraźnie”. I jeszcze ta zadra z jednym egzemplarzem i Raekwon, jeśli Wu-Tang Clan to rodzina to jest coś w tym. Z rodzinną najlepiej przecież wychodzi się na zdjęciach.
Wkrótce na blogu pojawi się tekst o rapie dla słuchaczy którzy dawno wyrośli ze szkolnych kanapek i pamiętają jeszcze szelest „Slizg-u” który notabene powraca. Nie potrzeba pokręconej logiki a`la uczestnik Familiady by domyśleć się jakie dźwięki będą sponsorować ten „zwód” myślowy. Jak już napisałem w leadzie tej recenzji, mam sentyment do grupy z Staten Island, który w ostatnich latach nie zmalał. Mimo tego, że bywało różnie z produkcjami spod szyldu „Wu-Tang” to głód do tłustych sampli, ciężkiej nawijki i brudnego klimatu pozostał. Gdzieś w tym wszystkim zawsze było sporo autentycznej zajawki i tego też oczekiwałem po nowym LP.
Rozpoczynające album słowa: „Huh, after all these years, what you said was true. The Shaolin and the Wu-Tang is very dangerous. It's the ODB kid, once again coming through your area. And I'm going to tell you one time, you gon' love this” o dreszcz nie przyprawiły, prędzej niczym ksiądz kropidłem do „przyjemnego” odsłuchu nastroiły. Jednak powiedzenie z „dużej chmury, mały deszcz” byłoby fake`m. Początek jak burza z piorunami, bo jak inaczej nazwać wejście z przytupem w postaci „Ruckus In B Minor”. Jest zupełnie inaczej jak u standardowych singli przykurzonych legend, a więc nie przewidywalnie. Sztos z ostrym pazurem dający nadzieje, że przygoda z „A Better Tomorrow” nie będzie zmarnowanym czasem. Rzeczą broniącą ten album od przeciętności jest klimat- trafiający w czuły punkt. Nawet gdy wersy bądź forma któregoś z członków zawodzi to odbiór nie traci na ważności. Od ciężkiego „Necklace”, pełne nostalgii „Miracle” po empatyczne „Wu-Tang Reunion”. Nie ma co wybrzydzać, każdy znajdzie coś dla siebie.
Ponad dwie dekady od debiutu, co momentami słychać dobitnie. Będący w wieku ojców słuchaczy młodego pokolenia, legendy Wu-Tang Clan brzmią autentycznie w roli rapowych mentorów. Mamy wersy odnoszące się do świeżych wydarzeń jak te z Ferguson, czy też protestów w Nowym Jorku: ”In this New World the Order slaughter men, women, and children. Ten feet gates surround the building keep us sealed in. The projects, lifeless like a vietnam vet. Constant war, sever threats of enemy conquest. Crooked cops comb my building complex that's in the rumble. Streets are like a jungle, can't let my cypher crumble. Vivid thoughts, Devils resort to trick knowledge”. W zasadzie, rozważania nad kondycją ładu społecznego można uznać jako temat przewodni i nie brzmi to wszystko jak lanie wody z popularnymi hasłami: „The whole world trippin', listen it's still a cold world. The other day I had to bury my homegirl. Wrong place, caught one in her face. Plus her man's on the run and couldn't come to the wake. For Heaven's sake, you pray God open the gate. In this modern day Sodom, that's their only escape”.
Wracając do „wiekowości”, słychać ją również w samej nawijce. Bez fajerwerków, popisów technicznych lub nowinek newschoolowych. Ciężko kogokolwiek wyróżnić ale ciężko też zganić za słabszą formę. Przy tych klimatycznych produkcjach właśnie „tyle” i aż „tyle” wystarczyło by się obronić. Zdarzają się momenty jak w „Mistaken Idenity” gdy nieco archaiczna nawijka nadal ma w sobie moc. Ok, daleko ekipie do formy z najlepszych czasów i nie ma co szukać na siłę momentów zamykających grę. To rap na miarę obecnych możliwości (formy).
Być może sam rap na „A Better Tomorrow” nie wystarczyłby. Słuchając tego albumu można ulec wrażeniu, że równy, wysoki poziom bitów dostarczył sporej dawki świeżości. Począwszy od pierwszego kawałka na albumie, na którym to dzieje się tak wiele, że można by zbudować kilka poszczególnych numerów. Słychać tu wkład Ricka Rubina, potężną perkusję, hałaśliwe riffy, hipnotyczne klawisze, żywiołowe scratche, świetnie wkomponowane poszczególne parte wokali, zaskakujące zmiany napięcia. „A Better Tomorrow” zyskuje sporo dzięki zróżnicowaniu, „Miracol” ukraszone mocnymi wersami i dla złagodzenia klimatu subtelnym refrenem, „Pioneer the Frontier” z prostym ale smakowitym bitem, singlowe „Necklace” gdzie gramofony dają stary Wu-Tang, bądź tytułowe nagranie z sielankowym samplem i porywającym klimatem. Wymienić można niemal każdy numer, RZA pozwolił sobie namieszać i chwała mu za to.
Po godzinie spędzonej z tym albumem, z czystym sumieniem mogę napisać, że „Lepsze jutro, to dobry dziś”. Być może to ostatni akord w historii grupy i być może ostatni raz zbierają wspólne szeregi. Za pewne, po pewnym czasie inaczej będę odbierał tą płytę. Wu-Tang Clan nie przeszli o jeden most zza daleko. Udało się nagrać album który świata nie zbawi lecz da sporo fanom. Nie potrzeba wiele by poczuć ten vibe, by między wersami odnaleźć ODB, bujać się do produkcji RZA bądź docenić poważne podejście każdego z weteranów. Słowo „przyjemny” to za mało by określić „A Better Tomorrow”, to album na którym pasja wręcz wycieka głośnikami, zajawka ma niemal młodzieńczą moc, a całość brzmi intrygująco. Wu-Tang Forever? Tak, ale bez pytajnika.

Ocena: 7/10
Krzywa kroopa
Pozdro 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz