sobota, 6 grudnia 2014

„Polskie drogi”.... czyli recenzja: Sarius- „Daleko jeszcze?”

Gdybym miał się wybrać w daleką podróż, to zabrał bym ze sobą co najmniej trzy albumy. Nie, owa trójca nie ma polskiej metki lecz w zależności od wielkości bagażu lista muzycznych towarzyszy rosła by jak korek na „Zakopiance” w sezonie. Rok temu nie czułem tej mocy. Co prawda, „Blisko Leży Obraz Końca” sporadycznie pojawiało się w głośnikach ale na daleką podróż Sarius wydawał się jako określony kompan- krótkodystansowiec. Przy kolejnym wydawnictwie to nie kwestia czy zabrać dzieło rapera z Częstochowy ze sobą lecz czy dać się zabrać autostopem w jego drogę.
Solidny, mający świetne ucho do bitów, smykałkę do dojrzałych spostrzeżeń socjologicznych, z natury pewny siebie i budzący ciekawość nieszablowymi narracjami. Nieco przypominający w pierwszym kontakcie WuDoe, może to ta sama tendencja do usypania? Zamiast bawić się w kolejne wyliczenia obrazujące bohatera zdradzę ksywę- Sarius. Co raz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że ciekawa osobowość i otwarty umysł zawsze obroni się w rap grze. Podobnie jak w przypadku starszego kolegi po fachu, to rap dla wytrwałych, którzy nie odpuszczą przy pierwszym przystanku.
Zawsze uważałem, że udany dobór producentów to więcej niż połowa sukcesu. Bo i niedociągnięcia we flow bądź brak weny nie biją tak po uszach. DJ Eprom był niczym Scottie Pippen dla MJ23, ciągnący za uszy na wyższy level. W pełni podkreślający wszystkie mocne strony, starannie odciągający uwagę od niedociągnięć. Na „plecach” rasowych produkcji rap Sariusa zyskał na wartości. Klimat rzadko już spotykany na krajowych wydawnictwach, „team spirit” między MC a beatmakerem jakby nagrywali ze sobą rap od dekady. Połączenie sił z O.S.T.R. i z jego, z całym szacunkiem nieco przewidywalnymi bitami, które z definicji mogłyby spotęgować senność nie nastrajało pozytywnie.
O ile nie doceniłem na starcie możliwości tej kolaboracji to od pierwszych singli wszystko stało się jasne, w praktyce, ten projekt ma wiele do zaoferowania. Przy standardowych dla Adama dźwięków, wtórność która pojawiła się na horyzoncie przeszła obok. Jak na „True newschool”, gdzie jakby napisał by blogger a`la hipster, „epicki” aranż ożywia tego spokojnego rapera który rok wcześniej przodował w niższej wadze. To lewym sierpowym potrafił przysolić kąśliwym przyspieszeniem, to bezkompromisową nawijką gasi hejterów i obnaża płytkie podejście do rapu współczesnych odbiorców, to prawym podbródkowym znienacka wbija się na bit, to w refrenie zwalnia by w kolejnej zwrotce znowu narzucić szybkie tempo.
Na jednym singlu wysoka forma się nie kończy. W zasadzie „Daleko jeszcze?” jest wolne od słabszych momentów. „Cudze listy” porywające bezkompromisową nawijką, „Tak bardzo ja” gdzie wszystko zagrało na szkolną „szóstkę”, „Pod-pretekstem” z gościnnym Jeżozwierzem i agresywnym flow obu graczy, „Kompas” z emocjonalnym podsumowaniem przebytej drogi, bądź tytułowy track gdzie dostajemy odpowiedź na podstawowe pytanie tego albumu. Wracający po roku Sarius zyskał na pewności. Flow urozmaicone i brzmiące tak, że ciężko mu coś zarzucić. Potrafiący wstrzelić się w klimat każdego bitu, umiejętnie wykorzystujący swoje możliwości: świetną dykcję, charakterystyczne flow, intrygujące metafory oraz duży potencjał tekstowy.
I w tym miejscu należy zatrzymać się. Jak na debiutanckim krążku tak i tu warstwa tekstowa wybija się z przeciętności. Na pozór proste, pozbawione nadmiernej ilości hashtagów, follow up`ów, czy też wyszukanych metafor wersy, wodzą niczym mityczny biały królik. Osobiste wyznania, wspominki z dzieciństwa, refleksje o społecznej naturze lub trafne analizy, to linijki w których autor zostawił sporą cząstkę siebie, dzięki czemu można puścić w niepamięć słabsze wersy jak nieco taniością brzmiące: „Dawaj to mp3, nie mam już miejsca na wave. Mama daj mi z10 minut chce pozgrywać wersy. Będę jak Magik. Kto? Gość z mojej kasety”. Choć mamy też kilka perełek jak: „jak Kuba Bogu, ta Kubie mów mi Castro”. Mimo tej prostoty jest w czym się zagłębić: „Za parę lat rozkminię, że nie można nie być skurwysynem. Za parę lat rozkminię, że trzeba zrzucać winę. Wychodzić za linię, a mówić, że to niemożliwe. Lecieć na linie, jak Hugo, do którego się nie dodzwoniłem nigdy. O problemie zapomniałem, poszedłem na frytki. Krzywdy z tamtych czasów były bardzo miłe. Choć tego kurwa elementarz nie napisał nigdzie. Życie to baba wielka, co stoi na ludzkiej krzywdzie. Wybiera Cię, a zgromadzenie czeka. I musisz, a nie chcesz, dotknąć butem dna #butelka. I nie wiesz, czy śmieją się z Tobą, czy z Ciebie #stand up”. Wachlarz podjętych tematów za nic nie da wyłączyć się słuchaczowi. Kolejny raz Sarius pokazuje, że ma sporo do powiedzenia i że nie popada w sprawdzone schematy, a w połączeniu z wyrazistym flow z łatwością utrzymuje uwagę.
Muzycznie również jest dobrze. Do szuflady zwanej „produkcje O.S.T.R.” trafia kolejny album. Nie ma co mydlić oczu, nie jest to pozycja przełomowa, także w bogatej dyskografii Adama. Ale co ważne nie potrzebne było odkrywanie prochu na nowo, te sprawdzone dźwięki w pełni pozwoliły Sariusowi rozwinąć skrzydła. Niemal standardowe produkcje: klimatyczne sample, subtelne werble, trafione cuty, trueschoolowe brzmienie w pełni wpadające w styl częstochowianina. Kilka petard jak lekko niepokojący „True newschool”, smakowity sampel w „Daleko jeszcze” , klimatyczny „Kompas” lub „Pod pretekstem” z twardym basem. Wysoki poziom marki O.S.T.R..
Jeśli na podstawie tego albumu miałby powstać film, to gatunek „road movie”wrócił by do łask. Podróż na jaką zabiera Nas raper z Częstochowy warta jest przebytej drogi, a w zasadzie poświęconego czasu. Jako czujny obserwator intryguje, jako pilot wycieczki zachęca na więcej. Im więcej Sarius wspomina o swoich doświadczeniach tym bardziej zwraca uwagę i nawet gdy odchodzi na bardziej uniwersale rewiry to potrafi utrzymać poziom. Pomysł na tracki, smykałka do ciekawych wersów, flow w wysokiej formie, wszystko się zgadza. Goście dostosowali się do poziomu gospodarza, w szczególności Ras i Jeżozwierz, bity dały moc, a klimat nie przytłoczył. Choć pogoda zza oknem nie zachęca do dalekich podróży to ta jaką serwuje nam Sarius nie wymaga nadmiernej rekomendacji. 

 

Ocena: 8/10
Krzywa krooopa
Pozdrawiam 

 

 

1 komentarz: