poniedziałek, 17 listopada 2014

„No to mamy problem”.... czyli recenzja PRO8L3M- Art Brut mixtape

Trochę czekałem by dostać swój fizyk najbardziej gorącego towaru w polskim rapie od dłuższego czasu. Nie było wyczekiwania z rumieńcami jak za dawnych lat, ale niewiele brakowało. Zajawka jak z początków przygody z rapem, co w dobie obecnej muzyki na „wyciągnięcie ręki” jest specyficznym zjawiskiem. Egzemplarz fizyczny to już niemal rzecz naturalna ale tutaj każdy chce mieć swój. Ok, nielegal, ale aż taki hype?
W świecie idealnym, Oskar miałby spory „problem” w zaistnieniu na scenie. Flow brzmiące jak głos przepitego nad ranem melanżowca, pełne nieczystości, momentami trudne do rozczytania, wręcz wołające o wizytę u logopedy, a mimo to przykuwające do głośnika. Konia z rzędem temu kto by przewidział sukces w rapie tego typa. Casus „soczystych” nawijek od Vienia, Kękę, Jokę po Żyta, pokazuje, że brudne rapsy są pożądane. W tym całym brudnym stylu, dalekim do ideału rapie Oskar jest pewien smaczek. Rzadko kiedy o tak mało doświadczonym typie można użyć przymiotnika „jakiś”. Na tle kserokopii w rodzimej rap grze wyrastając na „srebrnego lisa”, będący jednocześnie na tyle autentycznym, że z łatwością można kupić przytoczone historie. Odpuszczając sobie sprawdzone trendy i wszelkie newschoolowe metody, ten na pierwszy rzut oka niszowy pomysł na rap szturmem zdobył scenę. Jednak czy to na dłuższą metę gwarantuje utrzymanie?
O ile EP-ka była świeżym materiałem, na tyle niepowtarzalnym by z miejsca przykuć uwagę to powtórka z historii mogłaby być już nie do przeżycia. Kontynuacji „C30-C39” nie ma i całe szczęście. „Art Brut” to mądre rozwinięcie projektu w muzycznej formie jak i w rapie Oskara.
Zaskakujący jest fakt, że fenomen PRO8L3M-u nie uciekł ani na centymetr. Oskar jako dokumentalista niczym Andrzej Fidyk wciąż intryguje: „To chyba klątwa była na tych ziomkach. Pierwszy seplenił, a drugi bluzgał kurwa i się gra-gratis jąkał. Z je-jednej klatki, z jednej ła-ławki. Matki to sąsiadki, a my od zawsze braćmi”. Rapujący jakby od niechcenia jednak dalej rażący charyzmą. To ochrypnięte flow wciąż na tym samym patencie, często eksploatowane na maxa, chwilami owocne w udane przyspieszenia, mocne wejścia w bit lub przeciąganie słów.
Gdy potrzeba, Oskar potrafi zaskoczyć jak w „Ja ja ja pierdole” gdzie jąkania wypadają bardzo naturalnie bądź w innym tracku luźna rozkminka nad zagubionym poczuciem czasu brzmiąca jak zapis prawdziwego zdarzenia. Wolniejsze nawijki nie tracą na jakości, tu do głosu dochodzą bardziej dojrzałe przemyślenia, ujęte w charakterystycznej dla Oskara konwencji: „Życie pokazuje zbyt dużo ohydztw. A podobno to cud boży, więc. Czemu Bóg jest bezlitosny Czemu ludzie są wredni, podli? Widzisz na krześle typa z szyją w pętli?”. Nawijając z głową, zmysłem wyczucia, a jednocześnie przy zachowaniu dozy szaleństwa. Nawiasem mówiąc (pisząc), jeszcze większą dozą niż na wcześniejszym wydawnictwie.
Słuchając wersów spod pióra Oskara mam wrażenie, że w mojej głowie samoistnie powstaje komiks. Dla tych którzy jarają się opowieściami prosto z klatek schodowych to niemała gratka. Bo na „Art Brut” mamy narracje na najwyższym poziomie: „Nie wiedział co go czeka gdy otwierał szufladę. Gdzie grudy? Gdzie flota? Ktoś kradnie? Bezprawie. Opadł bezwładnie na fotel i kmini fortel. Jak odzyskać forsę iii... kokę. Zbiera fakty Dwa dni temu włożył do szuflady, tam gdzie ma kompakty/ Kurwa! Żarty- było, nie maJak to się zaczęło? Cholera, wiem”. Gdzieś pomiędzy tymi opowieściami czuć sporą dawkę ironii: „W myślach mówię skarbie, tego się nie wyzbędę. Uczucie pazerne, jest jak zatrucie, mam gangrenę”. Wszystko to okraszone wielokrotnymi rymami, bystrymi follow up`ami bądź kontrolowanym chaosem jak wcześniej wspominany popis w „Ja ja ja pierdolę”.
Dystansując większość peletonu, Steez83 wbił klina w dotychczasowe, tegoroczne dokonania kolegów po fachu. Upychając na jeden album całą dekadę polskiej muzyki nie zamienił zajawkowego projektu w archaiczny relikt. Niezależnie od klimatu, flow Oskara zaaranżowane jest na szkolną „szóstkę”. Tnąc z precyzją neurochirurga winylowe pocztówki z przeszłości na większe bądź mniejsze części wypadając świetnie w obu przypadkach. Dłuższe sample sprawiają wrażenia jakby to Oskar momentami featował na tym projekcie. Wysamplowane refreny cennie wzbogacają, gdy trzeba dopisując treść do niedopowiedzeń ze strony Oskara jak w kawałku „Pan Bóg Twój”, gdzie z wokalem Krystyny Prońko refren brzmi jak dialog, natomiast w „Nie ma ratunku” aksamitny głos niweluje ekspansję nieczystości brudnej nawijki Oskara, podobnie jak w kawałku „Księżycowy krok” gdzie wokale Pawła Kukiza osiągają podobny efekt.
Aż chciało by się poświęcić kilka linijek pojedynczo każdemu kawałkowi, jednak nikt by nie dotrwał do końca recenzji. Od Breakout, Lombard, Dwa Plus Jeden, Aya RL po Halinę Frąckowiak, spectrum zaczerpniętych dźwięków na tyle bogate by nagrać kilka wydawnictw. W zasadzie, opierając niemal cały mixtape na jednej estetyce można popaść w ramy wtórności. By dokonać takiego muzycznego zestawienia potrzeba niemałej dawki odwagi, otwartości i dobrego poczucia smaku. I pewnie to część recepty na sukces tego projektu.
Śledząc krajową scenę można dostać swoistego kaca. Bity łudząco podobne do siebie, raperzy tematycznie brzmiący jakby pisali teksty przez kalkę. W zasadzie PRO8L3M nie rodzi niczego nowego na scenie. Historie z blokowisk? Były. Klimatyczne koncept albumy? Były. Samplowanie polskiego dziedzictwa muzycznego? Bywało. Ale brakowało w tym wszystkim udanego wykonania, niepodrabianego klimatu, pójścia na całość. W tym przypadku wszystko zagrało, Oskar brzmi jakby produkcję od Steeza byłby mu pisane, Steez83 w pełni czuje możliwości swojego towarzysza umiejętnie dozując moc bitów. Mimo tego, że flow warszawiaka nigdy nie będzie należało do czołówki sceny to nie stanowi to „problemu”, a wręcz przeciwnie.
Jak to często bywa, początkowy „boom” potrafi szybko minąć. To co jarało przy pierwszym spotkaniu irytuje na dłuższą metę. Ale nie tym razem, „magia” tego projektu trwa w najlepsze. Niech nikt nie odziera duetu PRO8L3M z tego czaru, niech mainstream nie okrada z tego charakterystycznego klimatu. Duet Oskar&Steez83 to „problem” dla sceny, bo pokazuje jak blado wygląda jej większość.



Ocena: 8/10
Krzykwa kroopa
Pozdro


2 komentarze:

  1. mnie się płyta bardzo spodobała - czekam na dłuższą prezentację !

    OdpowiedzUsuń
  2. "Konia z rzędem temu kto by przewidział sukces w rapie tego typa".

    Prawda.

    OdpowiedzUsuń