Trochę czekałem by
dostać swój fizyk najbardziej gorącego towaru w polskim rapie od
dłuższego czasu. Nie było wyczekiwania z rumieńcami jak za
dawnych lat, ale niewiele brakowało. Zajawka jak z początków
przygody z rapem, co w dobie obecnej muzyki na „wyciągnięcie
ręki” jest specyficznym zjawiskiem. Egzemplarz fizyczny to już
niemal rzecz naturalna ale tutaj każdy chce mieć swój. Ok,
nielegal, ale aż taki hype?
W
świecie idealnym, Oskar miałby spory „problem” w zaistnieniu na
scenie. Flow brzmiące jak głos przepitego nad ranem melanżowca,
pełne nieczystości, momentami trudne do rozczytania, wręcz
wołające o wizytę u logopedy, a mimo to przykuwające do głośnika.
Konia z rzędem temu kto by przewidział sukces w rapie tego typa.
Casus „soczystych” nawijek od Vienia, Kękę, Jokę po Żyta,
pokazuje, że brudne rapsy są pożądane. W tym całym brudnym
stylu, dalekim do ideału rapie Oskar jest pewien smaczek. Rzadko
kiedy o tak mało doświadczonym typie można użyć przymiotnika
„jakiś”. Na tle kserokopii w rodzimej rap grze wyrastając na
„srebrnego lisa”, będący jednocześnie na tyle autentycznym, że
z łatwością można kupić przytoczone historie. Odpuszczając
sobie sprawdzone trendy i wszelkie newschoolowe metody, ten na
pierwszy rzut oka niszowy pomysł na rap szturmem zdobył scenę.
Jednak czy to na dłuższą metę gwarantuje utrzymanie?
O
ile EP-ka była świeżym materiałem, na tyle niepowtarzalnym by z
miejsca przykuć uwagę to powtórka z historii mogłaby być już
nie do przeżycia. Kontynuacji „C30-C39” nie ma i całe
szczęście. „Art Brut” to mądre rozwinięcie projektu w
muzycznej formie jak i w rapie Oskara.
Zaskakujący
jest fakt, że fenomen PRO8L3M-u nie uciekł ani na centymetr. Oskar
jako dokumentalista niczym Andrzej Fidyk wciąż intryguje: „To
chyba klątwa była na tych ziomkach. Pierwszy seplenił, a drugi
bluzgał kurwa i się gra-gratis jąkał. Z je-jednej klatki, z
jednej ła-ławki. Matki to sąsiadki, a my od zawsze braćmi”.
Rapujący jakby od niechcenia jednak dalej rażący charyzmą. To
ochrypnięte flow wciąż na tym samym patencie, często
eksploatowane na maxa, chwilami owocne w udane przyspieszenia, mocne
wejścia w bit lub przeciąganie słów.
Gdy
potrzeba, Oskar potrafi zaskoczyć jak w „Ja ja ja pierdole” gdzie
jąkania wypadają bardzo naturalnie bądź w innym tracku luźna
rozkminka nad zagubionym poczuciem czasu brzmiąca jak zapis
prawdziwego zdarzenia. Wolniejsze nawijki nie tracą na jakości, tu
do głosu dochodzą bardziej dojrzałe przemyślenia, ujęte w
charakterystycznej dla Oskara konwencji: „Życie pokazuje zbyt
dużo ohydztw. A podobno to cud boży, więc. Czemu Bóg jest
bezlitosny Czemu ludzie są wredni, podli? Widzisz na krześle typa z
szyją w pętli?”. Nawijając z głową, zmysłem wyczucia, a
jednocześnie przy zachowaniu dozy szaleństwa. Nawiasem mówiąc
(pisząc), jeszcze większą dozą niż na wcześniejszym
wydawnictwie.
Słuchając
wersów spod pióra Oskara mam wrażenie, że w mojej głowie
samoistnie powstaje komiks. Dla tych którzy jarają się
opowieściami prosto z klatek schodowych to niemała gratka. Bo na
„Art Brut” mamy narracje na najwyższym poziomie: „Nie
wiedział co go czeka gdy otwierał szufladę. Gdzie grudy? Gdzie
flota? Ktoś kradnie? Bezprawie. Opadł bezwładnie na fotel i kmini
fortel. Jak odzyskać forsę iii... kokę. Zbiera fakty Dwa dni temu
włożył do szuflady, tam gdzie ma kompakty/ Kurwa! Żarty- było,
nie maJak to się zaczęło? Cholera, wiem”. Gdzieś pomiędzy
tymi opowieściami czuć sporą dawkę ironii: „W myślach mówię
skarbie, tego się nie wyzbędę. Uczucie pazerne, jest jak zatrucie,
mam gangrenę”. Wszystko to okraszone wielokrotnymi rymami,
bystrymi follow up`ami bądź kontrolowanym chaosem jak wcześniej
wspominany popis w „Ja ja ja pierdolę”.
Dystansując
większość peletonu, Steez83 wbił klina w dotychczasowe,
tegoroczne dokonania kolegów po fachu. Upychając na jeden album
całą dekadę polskiej muzyki nie zamienił zajawkowego projektu w
archaiczny relikt. Niezależnie od klimatu, flow Oskara zaaranżowane
jest na szkolną „szóstkę”. Tnąc z precyzją neurochirurga
winylowe pocztówki z przeszłości na większe bądź mniejsze
części wypadając świetnie w obu przypadkach. Dłuższe sample
sprawiają wrażenia jakby to Oskar momentami featował na tym
projekcie. Wysamplowane refreny cennie wzbogacają, gdy trzeba
dopisując treść do niedopowiedzeń ze strony Oskara jak w kawałku
„Pan Bóg Twój”, gdzie z wokalem Krystyny Prońko refren brzmi
jak dialog, natomiast w „Nie ma ratunku” aksamitny głos niweluje
ekspansję nieczystości brudnej nawijki Oskara, podobnie jak w
kawałku „Księżycowy krok” gdzie wokale Pawła Kukiza osiągają
podobny efekt.
Aż
chciało by się poświęcić kilka linijek pojedynczo każdemu
kawałkowi, jednak nikt by nie dotrwał do końca recenzji. Od
Breakout, Lombard, Dwa Plus Jeden, Aya RL po Halinę Frąckowiak,
spectrum zaczerpniętych dźwięków na tyle bogate by nagrać kilka
wydawnictw. W zasadzie, opierając niemal cały mixtape na jednej
estetyce można popaść w ramy wtórności. By dokonać takiego
muzycznego zestawienia potrzeba niemałej dawki odwagi, otwartości i
dobrego poczucia smaku. I pewnie to część recepty na sukces tego
projektu.
Śledząc
krajową scenę można dostać swoistego kaca. Bity łudząco podobne
do siebie, raperzy tematycznie brzmiący jakby pisali teksty przez
kalkę. W zasadzie PRO8L3M nie rodzi niczego nowego na scenie.
Historie z blokowisk? Były. Klimatyczne koncept albumy? Były.
Samplowanie polskiego dziedzictwa muzycznego? Bywało. Ale brakowało
w tym wszystkim udanego wykonania, niepodrabianego klimatu, pójścia
na całość. W tym przypadku wszystko zagrało, Oskar brzmi jakby
produkcję od Steeza byłby mu pisane, Steez83 w pełni czuje
możliwości swojego towarzysza umiejętnie dozując moc bitów. Mimo
tego, że flow warszawiaka nigdy nie będzie należało do czołówki
sceny to nie stanowi to „problemu”, a wręcz przeciwnie.
Jak
to często bywa, początkowy „boom” potrafi szybko minąć. To co
jarało przy pierwszym spotkaniu irytuje na dłuższą metę. Ale nie
tym razem, „magia” tego projektu trwa w najlepsze. Niech nikt nie
odziera duetu PRO8L3M z tego czaru, niech mainstream nie okrada z
tego charakterystycznego klimatu. Duet Oskar&Steez83 to „problem”
dla sceny, bo pokazuje jak blado wygląda jej większość.
Ocena: 8/10
Krzykwa kroopa
Pozdro
mnie się płyta bardzo spodobała - czekam na dłuższą prezentację !
OdpowiedzUsuń"Konia z rzędem temu kto by przewidział sukces w rapie tego typa".
OdpowiedzUsuńPrawda.