Być może 2sty nigdy
nie będzie czołową postacią na krajowej scenie, być może zawsze
będzie budził skrajne emocje. Ale pewne jest co najmniej jedno,
zawsze będzie barwną postacią. Choć większość newschoolowych
rzeczy średnio do mnie trafia, to przy nowym wydawnictwie
warszawskiego MC odkładam na boczne tory czołowe pozycje tej
jesieni by przekonać się czy zadanie numer 1. aby na pewno jest
takie klarowne na jakie wydawało się przez sprawdzeniem „Stej
flaj”.
„Puzzle”
jako jedna z niewielu płyt z ostatnich lat pozostawiła po sobie
skrajne wspomnienia. Co przy nijakości na krajowej sceny można
uznać za pozytyw. Momentami pokazująca duże możliwości, świetne
ucho do bitów, umiejętność dozowania wielu elementów,
balansowania na granicy świeżych trendów i pozostałości po
starej szkoły, ciekawych spostrzeżeń i anegdot debiutancka płyta
dawała nadzieje na dobre czasy dla przedstawiciela nowej szkoły.
Obraz udanego debiutu psuło mętne flow, chwilami ginące w tle
gości bądź muzycznej oprawy, masa niedociągnięć i słabszych
wersów. Choć w „konwencji za pan brat z parodią” od
początku można było odczuć, że drzemie potencjał to z pewnością
brakowało klarownej formy, przełożenia ilości w jakość,
właściwych wyborów muzycznych i równej formy.
W
domysłach, widziałem koronnego twórcę blendów jako Stańczyka
sceny. Uciekając od martyrologicznych skojarzeń, jako personę
sypiącą na prawo i lewo kąśliwym humorem, przedstawiającą
rzeczywistość w groteskowej scenerii, uciekającą od monotonnej
retoryki dwudziestoparolatków. I tu rodzi się pewien problem-
primo, 2sty przy swoim flow to zawodnik o określonych możliwościach,
duo- nie on pierwszy nie zgrał się z czasem wyprzedzając epokę.
Bo i 2sty`ego postrzegam bardziej jako kumatego producenta i twórcę
blendów niż błyskotliwego rapera i bardziej widziałem go
nawijającego po samplowany bit.
Zaczynając
wywody nie bez przyczyny od warstwy tekstowej, należy docenić
swoistą prostotę w wersach, która wypada na plus. Jak sam się
określił „jestem normalnym gościem, lubię walić Cie na
pieska” i jak przystało na normalnego gościa wali prosto z
mostu: „I chuj mnie obchodzą, komentarze o rurkach, kiedy na
mailu wisi mi elektroniczna fakturka. Nie, nie narzekam, jest luz,
choć z tyłu głowy mam te sprawy Co ciągają na mnie jak kula u
nogi. Muszę skołować siano, trochę się denerwuję. Lecz nie
będzie sztucznych łez jakbym kurwa kroił cebulę. Ba, bo to jak
Rodney Mullen, bez kitu mam tricków bez liku. I poradzę sobie, nie
będę szukał monet na chodniku. Nie jestem niewolnikiem, jestem
tylko trochę zakręcony. Bo ten rachunek jest już dawno zapłacony”.
Nie ma co się łudzić, wachlarz liryczny stosunkowo wąski
aczkolwiek skutecznie wykorzystywany. Jeśli ktoś liczył na
poetyckie poematy z górnolotnymi wersami albo pomylił typa albo
powinien sięgnąć po inne wydawnictwo.
Co
prawda, Stańczyka z krwi i kości również nie ma. Jest za to gość
który mówi sporo o sobie: „W jednym pokoju jakieś kilkanaście
lat z siostrą. I zżyci mocno i dziś dzieli nas dorosłość. Każdy
ma swoje sprawy i to nie wiem, weszło w nawyk. Że spotykamy się,
ale chyba tylko już na wspólne obiady”. Jest poprawnie, choć
na wcześniejszym albumie bywało lepiej, ale nawet gdy linijki
zawodzą ten materiał potrafi zaintrygować. Podobnie jak na
Puzzlach spirala poziomu trwa w najlepsze, raz bystre metafory mile
zaskakują, raz jakby od niechcenia przeciętne wersy przywołują
stare grzechy. Całe szczęście wówczas 2sty potrafi uratować
sytuacje wielokrotnymi rymami, udanymi przyspieszeniami bądź
łakomymi follow up`ami.
Akurat
liryczne rzemiosło „Tłustego” jest na tyle urozmaicone, że
można puścić mimo uszu słabsze momenty, to muzyczne klopsy męczą
dużo bardziej. Choć, fartownie jest ich mało, beatmakerzy w
zasadzie zgodni, wybrali wysoki pułap. Odchodząc od samplowanych
produkcji, dostajemy esencję newschoolowego brzmienia. Delikatne
basy, subtelne chilloutowe dźwięki, smakowite gramofony, będące
na topie fortepianowe motywy, mocniejsze grzmoty elektroniki. Ciężko
wyróżnić jakiegokolwiek producenta, jednak mam kilku prywatnych
faworytów. DJ Filip, najmłodszy z całej watahy, autor bitu do
klimatycznego „Lubię” i singlowej petardy- „Prowadzę”,
GeezyBeatz który dał bit na światowym poziomie- „Rookie Of The
Year” czy też BeJoTka z grubymi sztosami jak między innymi
„Wyjście z bloków”. Kilka słabszych momentów jak chociażby
pierwsze dwa kawałki, gdzie jest zdecydowanie za spokojnie i bez
wyrazu, nie są w stanie zepsuć całości. Mam wrażenie, że grono
zaproszonych producentów za bardzo chciało przemycić świeże
brzmienie, przez co kilkakrotnie produkcje brzmią zbyt podobnie do
siebie. Jest to robota na wysokim poziomie lecz momentami bity rażą
nijakością. W tych chwilami, nieco popowymi produkcjami i często
używanym auto tunie, flow 2stego brzmi jakby na pół gwizdka,
niczym reszta młodocianych newschoolowych typów. Na patencie
sukcesu Pawbeats, młodociane, lekko niedojrzałe wersy kuleją jak
chociażby w numerze „Excelsior” (Euforia?)
sprawiając, że można zatęsknić, za tym lekkoduchem z
debiutanckiego krążka.
Z
pewnością „Stej flaj” to album którego miło się słucha.
Łatwość do tworzenia banglerów zaowocowała i tym razem. „Rookie
Of The Year” gdzie autor pokazuje nam świeżość debiutanta z
umiejętnościami doświadczonego gracza, żywiołowe, singlowe
„Prowadzę”,„Nieprzespane Noce i Owoce” gdzie 2sty udowadnia,
że potrafi budować ciekawe opowieści, „Kuchnie świata” ze
świetnymi featami i energiczną petardą, „Wyjście z bloków”
gdzie dorównuje w nawijce TDF-owi, bądź nostalgiczny „Spokój”,
gdzie spokojniejsze linijki i bit przyciągają uwagę.
Jak
to na debiutanckich Puzzlach tak i tu zdarzają się momenty do
których nie chce się wracać, słabsze tracki z niedociągnięciami
i słabszymi wersami. Nie wszystkie jazdy na „Stej Flaj” mnie
porywają, ale doceniam ten materiał który ma intrygującą moc i w
którym ewidentnie widać metodę na robienie rapu. 2sty popełnia
podobne błędy co VNM, opowiadając w nieco popowych bitach o swoim
„Amerykańskimi śnie”, niejednokrotnie przy użyciu śpiewanych
refrenach, całe szczęście, że w tym przypadku śpiewanych przez
gości. Od „Puzzli” potrafiący błysnąć ciekawszymi
metaforami, zaintrygować swoimi opowieściami wciąż zaskakuje
błyskotliwymi linijkami: „I be that pretty motherfucker jak
nawijał ASAP. Wiem że inaczej się wymawia, ale nie byłoby rymu.
Stawiam ba-ba-ba-bańkę, że zepniesz za to tyłek”. Nawet
jeśli wersy chwilami przegrywają z zaproszonymi kolegami z branży
jak chociażby z Zeusem to stary, dobry 2sty kolejny raz wkręca się
do głowy: „Oglądam NBA TV chybił Mike Bibby za to trafił Dan
Levy moja lala szamie kiwi i odpala Audiocd”.
Transfer
do Prosto, udział w Młodych Wilkach Popkillera, ostatni rok był
owocny w karierze warszawskiego rapera. Koniec, końców muzyka sama
wystawiła właściwą ocenę. „Stej flaj” to nowe rozdanie i
znaczny progres niemal w każdym elemencie rzemiosła „Tłustego”.
Dalej jest nad czym pracować, jak chociażby na emocjonalnymi
linijkami lekko nudzącymi czy też nie równą dyspozycją flow.
Jednak przy takich postępach można oczekiwać, że kolejny album ma
szansę obalić pierwsze zdanie w tej recenzji.
Ocena: 6,5/10
Krzywa kroopa
Pozdro
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz