W zasadzie nie ma
tygodnia bez nowości na polskiej scenie. Ten Typ Mes, Bonson z Matkiem, Roman
Bosski, Małach i Rufuz, Chada, wcześniej głośnie zapowiadany album duetu
O.S.T.R. i Marco Polo… co kto lubi. Powierzchowne sprawdzanie wszystkie co
wychodzi może przysporzyć czkawki hiphopowej. Bo ile można słuchać mniej lub
bardziej niewyrazistego rapu. Ten Typ Dres nie zawiódł, reszta nie zaciekawiła
na dłużej lub kompletnie zmęczyła na dzień dobry (poza Bosskim który pozytywnie
zaskoczył). Ostatnia nowość miała być miłym przerywnikiem w gąszczu nudnej
troposfery rodzimego rapu. I choć album pozostawia co nieco do życzenia to niespełna godzina pojedynczego odsłuchu, a
było ich już kilkadziesiąt to klimat starej szkoły z pod znaku dobrego smaku.
Różnym drogami kroczom
członkowie Molesty. Włodi świetnymi featami narobił smaku na trzeci legal.
„Wszystko z dymem” może wyskoczył no czoło peletonu jeśli wysoka forma z
Pariasów zostanie utrzymana, na co
wskazuje promo singiel na beatcie od Evidenca. Pelson szykuje nową EP-kę,
a po ostatniej zostały stosunkowo
pozytywne odczucia. Trzeci z aktualnego składu Molesty- Vienio, sprawia
wrażenie najaktywniejszego. Pierwszy „Etos”
klimatem rekompensował wszystkie słabe strony Vienia. Profil pokoleń
vol.1- jak dla mnie najlepsze wydawnictwo jakie zostało wydane przez tego typa.
Żadnego kawałka nie zepsuł a kilka numerów zyskało drugi żywot w zupełnie
nowych realiach. Szkoda, że krążek nie osiągnął należytego szumu.
Nie da się
ukryć, że Vienio to MC który ma swoje słabsze strony. Flow które nie zaskoczy,
przyspieszeń brak. Być może jest coś w tym, że i nawijka sama w sobie jest
toporna jak na obecne możliwości polskich raperów. Ale nie o technikę tu
chodzi, skillsy jednak są. Jak na poprzednich wydawnictwach i płytach Molesty,
tutaj chodzi przede wszystkim o klimat. Klimat który tak ciężko znaleźć. Albo
ktoś przekombinuje z koncepcją krążka, albo męczy mrokiem, kopiuje sprawdzone
motywy zza wielkiej wody czy też po raz kolejny serwuje ten sam materiał w inny
skafandrze skrojonych beatów.
Produkcje
trueschoolem emanujące nie brzmią zbyt wiarygodnie w przypadku młodych MC. Na
linijkach graczy ze starej szkoły często budzą zarzut braku progresu i
podawania „podgrzewanego kotleta”. Lecz dużo gorszym grzechem byłoby zakładanie
nowych butów do starego dresu. W tym przypadku Vienio utrzymuje status quo. Nic na siłę, wbrew oklepanej modzie
która zalała rodzimą scenę.
„Etos 2”
tak jak w przypadku „jedynki” to zastęp dobrych kompanów Vienia. W zasadzie
mamy kawałki z gościnnymi featami. Tam gdzie gospodarz samodzielnie bierze
ciężar wykonania na barki jednak źle nie jest. Wprawdzie takich momentów jest
niewiele bo zaledwie dwa. „Rap gra 2” dzięki
wstawką z głosem chłopca „odmładza” kawałek. Niczym biblijne proroctwa w
refrenie smakują lekko naiwnie przez mniej intrygujące zwrotki. Na szczęście
kawałek w całości brzmi ciekawie, spora w tym zasługa dynamicznego beatu.
Ogólnie
rzecz ujmując, produkcje na tej płycie to najmocniejsza strona. „HH karawana” z
orientalnymi dźwiękami i kolejnym szybko wpadającym w głowę refrenem. Nawijka
bliska ostatnich produkcji Molesty z tym wyjątkiem, że kompani z ekipy
pozostają jedynie w follow up`ie- wszystko
z dymem. Pierwszy poza intro numer na płycie z gościnnym udziałem Zeusa to
kolejny duch Ewenementu, nie tylko z powodu Włodi`ego w tle. Sprawna zwrotka
reprezentanta lebelu „Jednego Milion” i niestety bardzo prosta zwrotka samego
gospodarza. Mocno przewidywalna, oparta na wręcz łopatologicznych rymach przez
co dobry beat nie został wykorzystany. Dużo lepiej autorowi „Etosu 2” poszedł
kolejny kawałek. Co prawda tematyka kawałka pewnie miała wpływ na sprawniejsze
poruszanie się po dźwiękach. Trueschoolowy beat i natura skate`a to niezła para
i wreszcie Vienio w wersji ADHD z dalekim od „grzecznego” tembru głosu poczuł
się jak ryba w wodzie. Także numer „Wszystko jest w ruchu” z dobrymi ziomkami
czyli duetem Kosi i Łysol to ewidentny dowód w jakich klimatach członek Molesty
czuje się najlepiej. Wśród dobrych znajomych na produkcji która szybko
doprowadza do bujania głowy, z linijkami prostymi ale nie banalnymi. Ciężko
stwierdzić kto w tym numerze wypadł najlepiej. Mimo wszystko, to Vienio swoją
zwrotką i wreszcie szybszym flow zapada najdłużej w pamięci. Sam beat autorstwa
Pereła zdecydowanie najlepszy na całym krążku.
Luźne wersy
w kawałku „Nie zabijaj dziecka które we mnie siedzi” z udziałem Sokoła brzmią
bardzo przyjemnie. Od strony muzycznej numer brzmiący jakby ręka DJ-a Premiera
maczała w nim ręce. „Na przekrój
wszystkim dzieciakiem będę, więc nie blokuj mnie kilko wiek jesteś. Tuta
słuchać wokół Moleste. (…) Tu na tych beatach bawię się jak dzieciak i mam
uczucie jakby uciekał i mogę uciec zawsze w dźwięki tajemne” – po raz
kolejny gospodarzy płyty nie przybiera pozy filozofa a`la raper obserwator
który zapomniał jak rap zaraził go i był przede wszystkim dziecięcą zabawką.
Najlepszy
na płycie numer- „Zabierz mnie do miejsc” to zarazem jeden z większych błędów
gospodarza. Nie da się nie zauważyć zdecydowanie wyższej formy szefa
Alkopoligamia, który tak jak na swym nowym legalu- „Trzeba było zostać
dresiarzem” tak i tu nie ma sobie równych. Numer o klimacie na tyle
uniwersalny, że w każdemu stworzy w głowie bliskie obrazy. Klawisze, lekki i
spokojny Mes, dużo emocji. Co prawda numer o zbliżonej tematyce jest całkiem
sporo ale i ten potrafi porwać. „Sen o Warszawie 2”? Na pewno nie, bardziej
„Muzyka miasta” w wykonaniu dojrzałych i okrzesanych raperów. Ostatni kawałek na płycie nie licząc outro z
featem od Mr Borman`a mógłby znaleźć się na poprzednim albumie- Profil pokoleń
vol.1. Klimat zdecydowanie odstający od reszty, nieco sprowadzający na koniec
słuchacza na ziemię. Następca „Nowych bloków” czyli- „Samotny człowiek”
przygnębi ale nie zmęczy. Osadzony w ciężkim brzmieniu nocnych marków z
kolejnymi socjologicznymi obserwacjami. Co zresztą zawsze było domeną rapu
reprezentantów Molesty. Pewnie znajdzie się wiele słuchaczy którzy grupie z
warszawskiego Ursynowa zarzucą słabości techniczne oraz zawieszenie w tematyce.
Ale nigdy w ich tekstach nie było tanich truizmów które tak skaziły polską
scenę.
Walka o
kulturę w jednym dywizjonie z Biszem, Miuoshem oraz Czibą jak całość buja w
refrenie. Zwrotka Bisza ze smukłymi linijkami wybija się w sposób szczególny.
Choć członka B.O.K. stać na lepsze wersy, mimo wszystko w cały kawałku byłby
najbardziej charakterystyczny. „Mesydż” nagrane wspólnie z holenderskim MC- Mystic
Xperienz w przeciwieństwie do poprzednich numerów nie ma aż tak
chwytliwego refrenu co kładzie nacisk koncentracji na zwrotkach. I znów nawijka
może nie powala na kolana choć sam tekst
prowokuje powrót do odsłuchu.
Pewnie „Etos
2” nie zagości w czołówkach podsumowania polskiego hip-hopu w roku 2014. I
częściej w odbiorniku kręcić się będzie CD jakiegoś świeżego typa bądź
przedstawiciela mainstreamu z USA. Mimo wszystko, „Etos 2” tak jak w przypadku
pierwszej części wracać będzie. Dlaczego? Po primo, jest klimat który wręcz
cofa o kilka lat. Nie jest to Molesta z czasów „Nigdy nie mów nigdy” czy też
wcześniejszych albumów. Jest to klimat dobrego oldschoolu widziany oczyma dojrzałego
człowieka który nie zapomniał gdzie kopał piłkę na osiedlu. Z drugiej strony, Vienio
ciągle mówi do nas o rzeczach dla niego istotny. Uliczny wydźwięk wciąż jest
obecny i jest to wiarygodne bo dzięki Bogu stare, sprawdzone sposoby na
zwrócenie uwagi słuchacza jak jechanie po niebieskiej instytucji zajmującej się
„przestrzeganiem prawa” bądź inne prawilne „sztuczki” w rapie typa w okolicach
40-tki nie przystoją. Poza klimatem który jest na tej płycie w dużej mierze za
sprawą świetnych produkcji Perła. Swoje „trzy grosze” w udanym wehikule czasu
dorzucili także The Returners. Warstwa muzyczna jest spójna i mimo
trueschoolowego brzmienia bardzo świeża. Scratche trafiają we właściwym
momencie, a wokale świetnie wiążą się z dzwiękami.
Co ważne, Vienio dał słuchaczom kontynuację krążka
która nie sprawia wrażenia echa wczorajszego dnia. Materiał spójny co akurat
jest tutaj atutem, eksperymenty z innymi gatunkami które dla Vienia kończyły
się z różnym skutkiem na szczęście „Etos`a 2” nie sięgały. Niestety słabych stron
ten album ma kilka… Monotonne flow, znane słuchaczom do cna, schematyczna
nawijka oparta na prostych rymach, łatwych do przewidzenia. Metafor dających
wysiłek do rozumki również brak. Zresztą rap Vienia znany jest od dawna. Więc
nie ma sensu teraz czepiać się tego czy tamtego. Jeśli już jednak jesteśmy przy
słabych stronach to warto odnotować, że
jako gospodarz płyty nie zdołał się jak w 100% obrobić. W szczególności wspólny
numer z Mesem pokazał ogromne różnice w obecnej formie obu warszawiaków. Także
Zeus bardziej wpadł w pamięć lepiej wykorzystując
ciekawy beat.
Choć goście okazali się bardziej wyraziści
to jednak członek Molesty swego albumu nie przegrał. „Etos 2” zjada
poprzednika? Ciężko stwierdzić. Do jedynki wracałe, do dwójki pewnie też wracać
będę. Przyziemny rap, bez mody ślepo kopiowanej nijak mającej się z polskim
rapem, rap który swym klimatem zwróci uwagę zatwardziałych newschooli. Wartę
sprawdzenia podczas majowego lenistwa.
Ocena: 6,5/10
krzywa krooopa
krzywa krooopa
"W zasadzie nie ma tygodnia bez nowości na polskiej scenie".... jakie prawdziwe! ;)
OdpowiedzUsuńAlbum dopiero trafi do sprawdzenia, ze względu na okazałą ilość produkcji i fakt, że pierwszym "Etosem" zraziłem się dość mocno.
OdpowiedzUsuńTak na marginesie, okładka mistrz!
a spora garść nowości dopiero nadchodzi. Kodex 5, TDF, Eldo... maj będzie ciekawy.
Usuń