Sukces
niejednego projektu „artystycznego” sprawił, że raz dobrze
wykorzystany pomysł to za mało. I tak w iście Hollywoodzkiej
odmianie po pierwszym wydaniu Terminator`a przyszedł czas na kolejne
części. Rocky, Szklana pułapka, Zabójcza broń. Im dalej tym
gorzej było z zaskoczeniem widza, a wtórność kolejnych części
zaczęła odpychać pierwszych widzów. Proceder ten nie jest obcy
dla muzyki, a może to w niej przeżywa tłuste żniwa.
Na
rodzimej scenie Wrocławski duet L.A. i Magiera w 2002 roku uderzył
z pierwszym Kodeksem. Płyta szybko stała się klasykiem, i pewnie
każdy słuchacz rapu wcześniej czy później natknął się na ten
krążek. Zaledwie po 2 latach, na świat wychodzi druga część-
„Proces”. Sukces równie duży jak przy debiucie pierwszej części
serii. Kolejne tracki które do dziś są aktualne- „Każdy ponad
każdym” jeden z osobistych kawałków z dziedzictwa polskiego
rapu. I pewnie gdyby White House zdecydowali się zakończyć „Kodex”
w 2007 roku na trylogii to z czasem przeciętny słuchacz rapu
podchodził by do „Kodeksów” jak do swoistej Biblii rodzimej
sceny.
Powrót
w 2012 roku raczej nie przyniósł chwały. Podobnie jak kadra Fanza
Smudy glorii beaty Laski i Magiery nie zdobyły. Mimo wszystko nie
było tak źle by nazwać Kodex 4 mianem rozczarowania. Lecz jak na
krążek gdzie w kilku nagraniach skupiono raperów którzy pod
względem popularności stanowią czołówkę w kraju (nie twierdze
że popularność= skillsy) kilka udanych zwrotek to jednak za mało.
Beaty były zdecydowanie najsilniejszym elementem poprzedniego
dziecka Wrocławskiego duetu. Choć akurat po kilku latach od y na
szersze wody ta dwójka już niczego komukolwiek udowadniać nie
musi.
Parę
miesięcy temu natknąłem się na komentarz- „WH robią Kodex,
gimbusy już hajs zbierają”. Obecne gimbusy zapewne w pieluchach
popylały po placach zabaw gdy „jedynka” uderzyła w rap grę w
2002. Nie da się ukryć, że gimby to główni odbiorcy rapu, a
także wszelkich gadżetów hiphopowych. Więc i każda rap płyta
teoretycznie nastawiona jest na gimbusów. Target może i marny ale z
zacnym portfelem (bo hajs rodziców). Logika podpowiada, że i lista
zaproszonych gości chcąc czy nie musi sympatyzować z trendami w
grupie docelowej. Nie chodzi o wyciąganiu rąk po hajs czy też o
mamienie nieświadomych słuchaczy. Rap wolny o mamony nigdy nie
będzie.
Wracając
do głównego wątku. Polska scena od 2002 roku się zmieniła. Więc
i White House nie mogli wejść od tej samej rzeki w której to
płynie już inna woda. Pezet to już nie młody kot a czołowy
reprezentant mainstremu, Sokół w rap grze osiągnął już wszystko
a mimo tego wciąż słychać głód progresu i nowych dróg.
Pytanie
o zasadność wydania kolejnego Kodexu pewnie padało
niejednokrotnie. Ciężko było stworzyć album który na obecnej
scenie byłby tak wyrazistych jak pierwsze części. Poprzednie
wydawnictwo to zbiór świetnych produkcji. Nawijki raperów w
zdecydowanej większości przeszły bez echa.
Tracklista
opublikowana przed premierą była zaskoczeniem. Kilka ksywek które
wzbudziły raczej negatywne emocje. Ale mimo wszystko znaleźli się
zawodnicy którzy w ostatnim czasie pokazali wysoką formę. I być
może dla takich MC warto było wydać kolejny Kodex...
I tak Tau dawniej zwany
Medium, w bliskiej sobie tematyce pokazał, że skillsami
zdecydowanie wywyższa się na tle reszty sceny. Mrok z głośników
przebił na jasność w swym umyśle- wiem, brzmi jakby sam Tau się
odezwał. Mrok w dźwiękach jest choć kawałek tyczy się nocnych
polowań na demony. Być może dla ateistów kawałek zbyt mocno
osadzony w chrześcijańskiej kolebce. Jednak linijki docenić trzeba
niezależnie od status wyznania: „Krzyż to plus dla człowieka.
Chociaż składa się z dwóch minusów - bólu i poniżenia. Bóg to
moja wena, grób to nie meta. Grunt to nie wkręcać gówniarzom, że
życie to jest seans. Tropię trupy pełne trupów - trudny zawód”.
Tau nie zawiódł,
jednak to reprezentant Radomia- Kękę zmiażdżył wszystkich. Chce
się napisać: Kękę Man of The LongPlay. Wszystko co sprawiło że
„Takie rzeczy” nabroiły w zeszłym roku wystarczyły by zebrać
palmę pierwszeństwa. Flow ciągle świeże i wszystko się zgadza.
Charyzma która w żyłach miesza. Właśnie dla takich graczy jak
Kę– Kodex przez te lata był ważnym miejscem. Wyższa szkoła
jazdy na wysokich obrotach.
Inni głodni zawodnicy
co nieźle narozrabiali na Kodex`ie to duet Que i Bonson. Owa dwójka
sprawnie w metaforach przemyciła obraz niemrawych raperów
wypełniających dolne półki w Empikach. Wprawdzie kwestia Davida
Moyesa jest już nieaktualna bo rudy szkot stracił posadę na Old
Traford. Choć gdyby były szkoleniowiec Evertonu i MU trafił na ten
kawałek i znał nasz język to pewnie zgodził by się ze sloganem:
„David Moyes - jak przegrać życie w jeden sezon”. Co
szczególnie dla fana United, czyli mnie jest szczególnie bolesne.
Na Firewall słychać że
Rychu świetnie czuje się na klasycznych beatach w wersji soft duetu
WH. Tym bardziej warto czekać na kolejną solówkę RPS na betach
owego duetu. Co do samego kawałka, słychać kto w rap grze jest od
dawna, choć młodsi koledzy nie rozczarowali. Śliwa nie brzmi jak
młodsza wersja Peji, a Kroolik Underwood bez pod śpiewanych
refrenów pokazał że potrafi zaintrygować. Oldschoolowy klimat
kawałka przypomniał mi pierwszy track Rycha na Kodex`ie. 12 lat
minęło a forma wciąż się zgadza.
Poza młodymi, głodnymi
kotami kodex to także, a może przede wszystkim wytrawni gracze. I
tutaj jest podobnie jak na poprzednim Kodex`ie czyli cholernie
nierówno. Ta nierówność poziomu spotyka nas już na samym
początku. Oczy Mona Lisy w zasadzie nie odpychają i można wrócić
do tego kawałka kilkakrotnie. Zwrotki Sitka i Busza brzmią jak nie
do końca przemyślany trailer do samego kawałka. I tak naprawdę to
DonGuraLesko brzmi jak raper wiedzący o co chodzi gdy chwyta za
majka. Kolabo WSRH oraz PiH niczym nie zaskoczyło. Zwrotek po tych
ksywach na takim beatcie można było się spodziewać. Niby jest ok,
zbytnio nie ma się do czego przyczepić. No dobra, może do tego, że
takich nawijek tych panów już się trochę nasłuchaliśmy. Sama
produkcja, nieco orientalna to jeden z ciekawszych momentów na całym
albumie pod względem muzycznym.
Trio w postaci W.E.N.A.,
VNM oraz Siwers „na papierze” brzmi ciekawe. Pierwszy singiel z
mocną produkcją WH który obudził WENĘ z Katharsis jaką spotkał
na „Nowej Ziemi” i przywrócił echo z „Wyższego Dobra” co
zaowocowało zaczepką w stronę Lakike1 sprawił że VNM pojechał
lekko naciąganymi wersami: „I w życiu łapię te ładne
chwile, ulotne jak ulotka.
Ciśniemy tu Carpe Diem, nie wiemy co nas tu spotka. W pamięci te piękne chwile uwiecznię jak Tuhart, bo dla wielu te życie, to nieśmieszny żart #suchar”- i choć cholernie cenie tego sympatycznego MC z Elbląga to sorry V stać Cie na dużo więcej.
Ciśniemy tu Carpe Diem, nie wiemy co nas tu spotka. W pamięci te piękne chwile uwiecznię jak Tuhart, bo dla wielu te życie, to nieśmieszny żart #suchar”- i choć cholernie cenie tego sympatycznego MC z Elbląga to sorry V stać Cie na dużo więcej.
Tytułowy 5-ty szybko
daje dawkę pozytywnych doznań. Głównie dzięki zwrotce Fokusa
ale i Grubson wraz z drugi członek składu Pokahontaz kawałka nie
psuje. Trafny follow up do KRS-One na newschoolowym beatcie mimo
wszystko się obronił. Paluch- który prawdopodobnie ciągle głowę
jest na poprzedniej solówce o czym świadczyć może nawijka,
charakterystyczna dla reprezentanta B.O.R., zgodna z tym co zawsze
wyróżniało stylówkę rapera z Poznania, a więc mocne flow,
bezkompromisowe linijki.
Sokół przyzwyczaił że
na Kodeksach zawsze wysoką formą się wykaże. W pochwałach dla
zawodnikach z własnej wytwórni i trafnych spostrzeżeniach które
powinien brać pod uwagę każdy z młodych MC. Echa Wyroku a więc
numeru „Oni mogli by” tym razem bez agresywnej nawijki. Głos
Marysi Starosty to po raz kolejny przyjemny dodatek który w tym
przypadku zgrabnie domknął numer wraz całym krążkiem. Podobnie
jak Sokół ekipa Trzeci Wymiar na betach White House`ów zawsze
czuje się dobrze. Nawijka ze specyficznym klimatem dalekim od
pierwszego skojarzenia związanego z niemieckim MC. Skojarzenie
pozornym bo ksywkę Asir zaczerpnął od filozofii dalekiego wschodu.
Na miano największego
zaskoczenia na albumie zasłużył KaeN. Reprezentant Prosto Lebel
mówiąc delikatnie ostatnio się nie popisał na swym drugim legalu.
Tym razem świetnie wykorzystał dynamiczną produkcję przy mocnym
basie i bez przekombinowanych popisów i ksero zapożyczeń KaeN jak
widać i słychać potrafi dobrze pojechać. W Must Wanted Bezczel
przeskoczył kolegów o co najniej jeden level, poza nim Hukos
zostaje w pamięci a reszta nawet nie wpada w ucho.
W sinusoidzie Gedz
zdecydowanie przewyższył HuczuHucz`a, a sam nawet choć trochę
monotonny i nie zbyt wybijający się w stosunku do tego co obaj MC
nagrywali wcześniej. Z kolei mistrz i uczeń z Alkopoligami na
chiloutowym betacie okopali się w krainie lenistwa. Kawałek jak
dobry joint. Co prawda słychać kto tu na scenie jest od dawna :
„Bankiety z Biggie Smalls'em i Balzakiem - to moje sny. Mówią,
że jestem im jak syn, honor już bije z nich. Droga na szczyt w
sumie męczy jak do mnie Oplem Corsą. Z Żor, nikt nie wie co to
Warsaw Shore”, choć różnica nie jest wcale tak kująca: „Na
chuj mi kolejny shopping mall na Placu Unii. Z małego monopola,
gorycz co mi daje Lublin. Pierwszy łyk, pierwsze beknięcie. Zmusza
mnie do pobudki projektuje sny. Ale moje życie nie wiele się od
nich różni”. Mes który zszedł na ziemię na nowej płycie
tym razem z dala od trzech pasków na dresie buja w obłokach do snu
usypiając Jolkę. Dla Kuby Knapa plus, i tym bardziej warto czekać
na połowę czerwca i na w pełni legalny debiut podniebnego kota.
Reszta utworów mówiąc
delikatnie nie zachwyca. Bez wartej uwagi historii przemykają przez
głośniki. Jednak Kodex 5 Elements to przewaga co najmniej udanych
tracków. Są numery które mogą kandydować do następców klasyków
z Kodex`ów jak „Pozostając sobą”, „Łowca” czy też „To”.
Kilka błyskotliwych zwrotek jak chociażby ta W.E.N.Y. z „Carpie
Diem” lub Mes`a. Gdyby jednak linijki raperów miałby stanowić o
sile nowego dzieła Laski i Magiery to nie było by tak różowo.
Warstwa muzyczna to był i dalej jest najszczelniejszy punkt na
Kodexie. Wprawdzie nie są to dźwięki które by kazały scenie
bawić się w próbę dogonienia poziomu. White House wciąż
potrafią zaskoczyć słuchacza intrygującą produkcją jak beat dla
Tau, zbroić kozacki track jak numer z Kękę bądź stworzyć klimat
jak przy wspólnym numerze z Trzecim Wymiarem.
Kodex 5 to nie rap-
Klan którego końca nie widać choć Rysiek nie buja się już od
dawna na taryfie. Nie jest to Moda na sukces gdzie baba z brodą
występuje obok cenionego przez wielu słuchaczy producenta a raczej
jego produkcji. Saga duetu White House dobiega końca, a ostatnia
dawka to udanie skrojona muzyka plus momentami ciekawy rap. Na
szczęscie dla słuchaczy te momenty na tej płycie pojawią się
stosunkowo często.
Ocena: 6,5/10
Krzywa krooopa
ale super okładka!
OdpowiedzUsuń