wtorek, 28 października 2014

Zacząć od zera.... czyli recenzja Gedz-NNJL

Napisać, że Gedz to jeden z najbardziej obiecujących przedstawicieli młodego pokolenia to jak popisać się oklepanym truizmem. „Syndrom drugiej płyty” czyli papierek lakmusowy dla sukcesu z debiutu, drugiego legala Gedza nie dotyczy. W zasadzie, NNJL traktuje jako prawdziwy debiut rapera z Malborka. O ile „Serce bije w rytm” było potwierdzeniem dużego potencjału to także wskazywało na braki w twórczości Gedziuli. I nie chodzi mi o niedostatki w flow, liryczne nieporadności, a o konkretnego określenia, jak postrzega rap Gedz.
Młode Wilki to nie był Draft”- fakt,dokonania członków pierwszej edycji akcji Popkillera to zbiór rozbieżności. Bisz z Wilkiem Chodnikowym stał się jednym z najgłośniejszych debiutów na scenie od długich lat, dziś drugie LP jego macierzystej grupy jest jedną z najbardziej oczekiwanych wydawnictw 2014 roku, a Tau, wówczas Medium wywołuje skrajne emocje. Na drugim biegunie, kilku MC co zamiast do rapowej NBA trafili na peryferię sceny. Gdzieś w tym gąszczu reprezentant B.O.R. zanotował udany debiut. Przymiotnik „udany” w tym przypadku ma pejoratywne znaczenie. Obdarzonym jednym z ciekawszych flow na scenie, imponującą techniką, błyskotliwymi follow up`ami, bogatym językiem Gedz z miejsca stał się jedną z ciekawszych postaci.
Wydaje się, że ktoś taki przy dawce szczęścia i z dobrym pomysłem szybko zaznaczy swoją obecność na scenie. Błąd. Debiutancki krążek potwierdził, że skillsy się zgadzają, że jest obeznany w świeżych trendach również. Zabrakło (przynajmniej w moim odczuciu) wspólnego mianownika, jasnego sygnału, czego można się spodziewać po tym MC, jaką drogą podąży w rapie. Szeroki przekrój poruszonych gatunków i brzmień na debiucie to już przeszłość. Selekcja wyszła na plus, choć nie do końca.
Już poprzedzający drugi krążek mixtape- „Satori” zapowiadał konkretyzację stylu. Jak to bywa z wydawnictwami poprzedzającymi „długogrające” albumy, owy mixtape był pełen niedociągnięć, brzmiący jak przystawka do głównego dania. Muzycznie, ponownie masa świeżych dźwięków. Jednak tym razem z większą starannością dobrana.
Zawsze tętniący pewnością w amerykańskim stylu, nie bojący się eksperymentów Gedziula na NNJL zalicza swój drugi początek z legalem. Tym razem, jest to bardziej świadomy start. O ile na debiucie Gedza miałem wrażenie, że podąża w obcych butach, to brzmienie NNJL nawet jeśli momentami brzmi monotonie bądź nijako w połączeniu z rapem malborczanina brzmi autentycznie. Ok, to brzmienie to żadna w nowość w rapie Gedza, trap był już obecny na debiucie. Tym razem Gedziula poszedł na całość. Ciężkie, mocarne dźwięki, jednolita koncepcja płyty, zupełnie inna historia jak na „Serce bije w rytm”.
Gdybym NNJL oceniał jedynie pod względem wartstwy muzycznej, ocena nie była by jednoznaczna. Różnorodności temu krążkowi odmówić nie można, sporo tu elektronicznych fajerwerków i cudawianek. Rozbieżność klimatów również wychodzi na plus, nostalgiczne, tytułowe „Niebo nie jest limitem”, emanujące luzem „S&C” lub „Znaki zapytania”, czy też podkreślające mocne strony Gedza „Molotov”. W zasadzie, każdy z poszczególnych bitów to bardziej lub mniej udana produkcja, jednak jako całość momentami wieje nudą. Chwilami flow reprezentanta B.O.R. wykracza poza przeciętność bitu, ratując cały track. Minimalizm dźwięków nie ma mocy, w kawałkach gdzie ten stan jest obecny Gedz brzmi jakby ktoś mu chciał zaciągnąć ręczny hamulec.
Nawijka na NNJL to przeciwieństwo bitów. Dzieje się sporo i o nudzie nie ma mowy. Flow wciąż pasujące do miana „polskiego Weezy`ego” ale do kategoria „ksera” z pewnością już nie, auto tune wciąż udanie wykorzystywany. Mocne strony Gedza jak wielokrotne rymy, intrygujące follow up`y, błyskotliwe metafory nadal przyciągają uwagę. W tekstach, domieszki ekshibicjonizmu, osobistych obserwacji i ciekawych plastycznych obrazów nurtują za każdym razem: „Czwarte piętro bloku nocą niezłego widoku dostarczy mi. Kocham światła miasta i ulice, które pokrywa syf. Zawsze bałem się, że sięgnę dna, inaczej czuję dziś. Obawy były zbędne, brat, lewituję, wczoraj już nie znaczy nic. Jutro to tylko kolejny świt, kolejna okazja, by lepiej żyć, szansa legendą jak Deyna być, unieść się wyżej, Macklemore Wings. Mam to w DNA, jak wena, muszę iść, muszę biec, jebać stres. Choć na sercu mam już krocie sznyt”. Ilość wątków poruszonych w jednym kawałku nie męczy, co zdarzało się na poprzednim albumie, dziś Gedz brzmi dojrzalej choć zdarzają się jak słabsze wersy jak: „życie to nie komiks; Marvel, tu wszystko jest realne. Jesteś moją Mary Jane, ale ja nie nazywam się Peter Parker”.
W zasadzie drugi album Gedza bogaty jest w wyraziste numery. Otwierająca płytę „Mgła” witająca melancholią, singlowa „Akrofobia” w które flow porywa, „C.K.W.D.” przypominające o istnieniu trójmiejskiej grupie Oxy.Gen i ich debiutanckim krążku „Toxygen”, „Molotov” z agresywnym bitem i w pełni adekwatną nawijką bądź rasowe „B.O.R.” w stricte newschoolowym stylu. Łatwość z jaką autor NNJL przyciąga uwagę mogłaby być przedstawiana jako wzór dla wielu doświadczonych raperów, nawet jeśli rytm bitu nie przyciąga do kolejnych odsłuchów to rap Gedza w pełni wynagradza powroty. Nie zawsze jednak to wystarcza, trap w kawałku „Chaos” w stylu A$AP ze słabym i topornym refrenem, nieco pretensjonalne ze względu na przekombinowany klimat „Niebo nie jest limitem” w którym to Gedz wyraźnie pokazał kto tu jest gospodarzem krążka, przesłodzone „Znaki zapytania”, kilka mało ciekawych refrenów. Nie są to jednak rzeczy na tyle rażące by zaburzyć przyjemny odbiór całości.
Nie jestem Rookie, mów mi MVP”- sam nie wiem z którą częścią tego wersu mogę się zgodzić. Swoim drugim pełnoprawnym LP, Gedz pokazuje, że rok po debiucie odrobił lekcję. Bardziej ogarnięty, brzmiący równie pewnie jak na Młodych Wilkach lecz bardziej świadomy muzyki i swojego rapu. Newschoolowe brzmienie w trapowej otoczce być może nie jest w 100% bajką reprezentanta B.O.R. ale bardziej zbieżna koncepcja albumu wyszła na dobre. Nie wszystko zagrało do końca. Progres jest zadowalający ale Gedza stać na więcej. Melancholia na „Satori” nie przekonywała na NNJL intryguje. Od podobieństw do NTWS Drake`a uciec nie można, na debiutanckim krążku był cover „Started From The Bottom”, choć to na tym albumie pasował by jak ulał.


Ocena: 7/10
Krzywa kroopa
Pozdrawiam 




 

2 komentarze: