piątek, 9 stycznia 2015

„2+2=5”... czyli recenzja Hades/Emade/DJ Kebs- „Czasoprzestrzeń”

W zasadzie, ten album mógłby posłużyć jako soundtrack do pierwszego lepszego filmu o bezsensie egzystencji pokolenia współczesnych 20-parolatków bądź służyć jako substytut antydepresantów. Niby nic odkrywczego, system nadal jest zepsuty, rzeczywistość dobija, a przeciętny nastolatek marnuje kolejną godzinę w „internetach” zatracając własne „ja”. Sprawdzanie tego albumu w okresie świątecznym to jak bezalkoholowy weekend- coś sprzecznego z naturą. A jednak ma to sens.
Jeszcze parę tygodni temu umieszczanie nowego wydawnictwa członka HiFi Bany w czubie rocznego podsumowania wydawało się anomalią. Niemal rok po nieudanym albumie RH- i wcześniejszej, równie przeciętnej współpracy z O.S.T.R. nastroje są zupełnie inne. Ten który zdaniem wielu jest już skończony, a jego pozycja w rodzimej rap gdzie to hipokryzja branży powraca . Powtarzana jak mantra klasyka o przehypowanych graczach w tym przypadku wpada w własną pułapkę.
W stylu mainstreamowych MC czyli tendencyjnie- Mroczne zapowiedzi ze wstępu recenzji nieco mydlą oczy. „Czasoprzestrzeń” to nie kolejna pseudo epicka kultywacja wszechobecnego zła, zepsucia popkultury i słabości człowieka. Zresztą, nigdy nie posądzałem Łukasza o takie zapędy. Traktowanie tego albumu jako kontynuacji pierwszego solowego LP byłoby nadużyciem, choć niedaleko pada jabłko od jabłoni tak i w tym przypadku można z miejsca znaleźć masę pokrewieństw: brudne, surowe ale jednocześnie rozbudowane aranże, szorstkie monotonne flow przykuwające uwagę czy też mętna aura zza oknem.
Wyprzedzając fakty- udany powrót Hadesa mógł dojść do skutku jedynie przy bitach z najwyżej półki, przy bitach wpisujących się w brudne, plastyczne wokale, kipiące szarzyzną przeciętnej Polski. Takich które wycisną ostatnie poty z możliwości warszawskiego rapera, z szorstkiego flow uczynią klimatyczny środek przekazu emocji, a wszelkie niedostatki zakryją niepozorne parte basów i bębnów. Właśnie tego brakowało Hadesowi w ostatnim czasie. „Czasoprzestrzeń” to kolejny diament w koronie Emade. 1/2 Tworzywa Sztucznego w ponurych, ciężkich, wolno tętniących podkładach osadzonych w scenerii robotniczych blokowisk dużych miast, błota zmieszanego ze śniegiem i mechaniczności ślepego tłumu w pełni oddaje klimat ostatnich tygodnii. Staranne rzemiosło, gdzie wyrażenie- doskonałe proporcje nabiera na znaczeniu.
Bo jak inaczej określić sekwencje krótkich sampli, proste a jednak chwytające bębny w „Muzyka z brodą”, ciężkie basy w „Dilerzy i dziwki” bądź zupełnie przeciwstawne w nastroju- subtelne gitary z równie lekkim samplem w „Nigdy w życiu”. Gama użytych środków jest na tyle bogata by zapełnić nie jedną dyskografię. Momentami kunszt tych produkcji przewyższa możliwości Hadesa, te wokalne jak i liryczne obniżając rangę albumu z „klasyka” na jedynie lub „aż”- „dobry album”.
Wystawianie wzorowej laurki warszawskiemu producentowi to jedno. Drugie, to kunszt ostatniego z autorów tego projektu. Ustawiony na końcu w tytule choć jego rola na tej płycie jest bezsprzecznie niepodważalna. DJ Kebsa można potraktować jak sędziego na ringu, pilnującego by obaj nie poszli za daleko. Cuty zaskakujące jak ten z „Dziewiećdziesiątki”, bądź liczne scratche ożywiające atmosferę, wszystko we właściwych proporcjach.
Nie bez przyczyny w tytule recenzji zawarłem Orwella. Przed sprawdzeniem tego albumu obawiałem się, że główny współwinowajca będzie próbował mącić, kolejny raz odcinając kupony. Kulejący na poprzednich projektach Hades, na „Czasoprzestrzeni” jakby zyskujący skrzydła.: „Budzę się w nocy na pomoc (hardcor). Idę na balkon ochłonąć. Otwieram oczy widzę na zielono. Jak komandos długopis białą bronią. On tnie gardło, bujaj głową. Już Nie jesteś sobą, jesteś sową, słowo. Lunatycy chodzą po podwórkach. Donnie Darko gdzie twoja pigułka. Moje miasto to dżungla agresja. I dzikie zwierzęta w szczękach twoje żebra”.
Liryczne powstanie z kolan jest niepodważalne. Czego w swej nawijce nie poruszy to sprawdza się, plastyczne obrazy: „Wpadnę w ocean głęboki jak kosmos. Skaczę na głowę z jachtu, gwiazdy wyławiam jak perły. Moje prywatne, ogromne akwarium. Góra, dół, błędnik robi mnie w chuj, dawaj Valium, baby, zanim nerwy zjedzą mój mózg. Koniec imprezki, zbieraj confetti. Kilometry dróg, setki tysięcy. Bagażnik pełny hajsu za rap, chciałbym”, jest dobrze, lekkie metafory i skrupulatnie budowane opisy: „Ikar syn Dedala, ojciec uczył go spadać. Niech złote słońce zawsze na naszych bladych twarzach. Będzie co ma być, wiem ze to żaden hit. FB chce się żyć, enter – nie mów nic” nie ma do czego się przyczepić. Im dłużej trwa spędzony czas z „Czasoprzestrzenią” tym bardziej grudniowy monolog nabiera na smaku.
O ile, toporna, monotonna i prosta nawijka na poprzednich projektach mogła irytować to w tych posępnych produkcjach w pełni się sprawdza. Głos członka HiFi Bandy nigdy nie będzie umożliwiał takiego rozwoju by flow było uniwersalne, przynajmniej na poziomie naszego podwórka. Rzecz w tym, że w swojej dyscyplinie potrafi brylować jak mało kto. „Robo Ty” gdzie bez popisów rzucający jakby z przymusu wersy Hades wręcz wymusza uwagę, w „Nie przestaniemy” gdzie leniwa nawijka świetnie wpisuje się w bit lub w pojedynczych chwilach udane przyspieszenia, przy stricte miejskich, nocnych produkcjach te flow staje się złotym środkiem.
Pogłoski o końcu Hadesa można odłożyć do lamusa. Nie ma tu zaskoczeń ze strony Hadesa, jest za to rap o określonej dacie ważności, nieco przewidywalny ale gwarantujący solidność, skuteczne wykorzystywanie bitu, wyczucie klimatu, „chemię” z DJ i producentem, i ostatecznie-wysoką formę samego gracza. Na „Czasoprzestrzeni” nie spotyka nas żaden, „nowy” Hades, po prostu ten „stary” trafił na właściwą drogę. Ciężki haust życia, odrzucenie różowych okularów, sinusoida emocji ostatecznie zaprowadza w cieplejsze rejony, przynajmniej bit sprawia takie wrażenie.
„Czasoprzestrzeń” traktuje jako imperium młodszego z braci Waglewskich, potwierdzenie klasy DJ Kebsa i w ostateczności- udany powrót samego Hadesa. Wreszcie trafiający na idealnego dla siebie producenta, wreszcie nagrywający rap w zgodzie ze swoimi predyspozycjami. Choć Konsensus idealny- Hades nie przeszkadza Emade. Emade nie stoi na drodze DJ Kebsowi, a DJ Kebs do spółki z Emade skutecznie prowadzi Hadesa. 

 
Ocena: 8/10
Krzywa kroopa
Pozdrawiam

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz