W zasadzie, ten album
mógłby posłużyć jako soundtrack do pierwszego lepszego filmu o
bezsensie egzystencji pokolenia współczesnych 20-parolatków bądź
służyć jako substytut antydepresantów. Niby nic odkrywczego,
system nadal jest zepsuty, rzeczywistość dobija, a przeciętny
nastolatek marnuje kolejną godzinę w „internetach” zatracając
własne „ja”. Sprawdzanie tego albumu w okresie świątecznym to
jak bezalkoholowy weekend- coś sprzecznego z naturą. A jednak ma to
sens.
Jeszcze
parę tygodni temu umieszczanie nowego wydawnictwa członka HiFi Bany
w czubie rocznego podsumowania wydawało się anomalią. Niemal rok
po nieudanym albumie RH- i wcześniejszej, równie przeciętnej
współpracy z O.S.T.R. nastroje są zupełnie inne. Ten który
zdaniem wielu jest już skończony, a jego pozycja w rodzimej rap
gdzie to hipokryzja branży powraca . Powtarzana jak mantra klasyka o
przehypowanych graczach w tym przypadku wpada w własną pułapkę.
W
stylu mainstreamowych MC czyli tendencyjnie- Mroczne zapowiedzi ze
wstępu recenzji nieco mydlą oczy. „Czasoprzestrzeń” to nie
kolejna pseudo epicka kultywacja wszechobecnego zła, zepsucia
popkultury i słabości człowieka. Zresztą, nigdy nie posądzałem
Łukasza o takie zapędy. Traktowanie tego albumu jako kontynuacji
pierwszego solowego LP byłoby nadużyciem, choć niedaleko pada
jabłko od jabłoni tak i w tym przypadku można z miejsca znaleźć
masę pokrewieństw: brudne, surowe ale jednocześnie rozbudowane
aranże, szorstkie monotonne flow przykuwające uwagę czy też mętna
aura zza oknem.
Wyprzedzając
fakty- udany powrót Hadesa mógł dojść do skutku jedynie przy
bitach z najwyżej półki, przy bitach wpisujących się w brudne,
plastyczne wokale, kipiące szarzyzną przeciętnej Polski. Takich
które wycisną ostatnie poty z możliwości warszawskiego rapera, z
szorstkiego flow uczynią klimatyczny środek przekazu emocji, a
wszelkie niedostatki zakryją niepozorne parte basów i bębnów.
Właśnie tego brakowało Hadesowi w ostatnim czasie.
„Czasoprzestrzeń” to kolejny diament w koronie Emade. 1/2
Tworzywa Sztucznego w ponurych, ciężkich, wolno tętniących
podkładach osadzonych w scenerii robotniczych blokowisk dużych
miast, błota zmieszanego ze śniegiem i mechaniczności ślepego
tłumu w pełni oddaje klimat ostatnich tygodnii. Staranne rzemiosło,
gdzie wyrażenie- doskonałe proporcje nabiera
na znaczeniu.
Bo
jak inaczej określić sekwencje krótkich sampli, proste a jednak
chwytające bębny w „Muzyka z brodą”, ciężkie basy w „Dilerzy
i dziwki” bądź zupełnie przeciwstawne w nastroju- subtelne
gitary z równie lekkim samplem w „Nigdy w życiu”. Gama użytych
środków jest na tyle bogata by zapełnić nie jedną dyskografię.
Momentami kunszt tych produkcji przewyższa możliwości Hadesa, te
wokalne jak i liryczne obniżając rangę albumu z „klasyka” na
jedynie lub „aż”- „dobry album”.
Wystawianie
wzorowej laurki warszawskiemu producentowi to jedno. Drugie, to
kunszt ostatniego z autorów tego projektu. Ustawiony na końcu w
tytule choć jego rola na tej płycie jest bezsprzecznie
niepodważalna. DJ Kebsa można potraktować jak sędziego na ringu,
pilnującego by obaj nie poszli za daleko. Cuty zaskakujące jak ten
z „Dziewiećdziesiątki”, bądź liczne scratche ożywiające
atmosferę, wszystko we właściwych proporcjach.
Nie
bez przyczyny w tytule recenzji zawarłem Orwella. Przed sprawdzeniem
tego albumu obawiałem się, że główny współwinowajca będzie
próbował mącić, kolejny raz odcinając kupony. Kulejący na
poprzednich projektach Hades, na „Czasoprzestrzeni” jakby
zyskujący skrzydła.: „Budzę się w nocy na pomoc
(hardcor). Idę na balkon ochłonąć. Otwieram oczy widzę na
zielono. Jak komandos długopis białą bronią. On tnie gardło,
bujaj głową. Już Nie jesteś sobą, jesteś sową, słowo.
Lunatycy chodzą po podwórkach. Donnie Darko gdzie twoja pigułka.
Moje miasto to dżungla agresja. I dzikie zwierzęta w szczękach
twoje żebra”.
Liryczne
powstanie z kolan jest niepodważalne. Czego
w swej nawijce nie poruszy to sprawdza się, plastyczne obrazy:
„Wpadnę w ocean
głęboki jak kosmos. Skaczę na głowę z jachtu, gwiazdy wyławiam
jak perły. Moje prywatne, ogromne akwarium. Góra, dół, błędnik
robi mnie w chuj, dawaj Valium, baby, zanim nerwy zjedzą mój mózg.
Koniec imprezki, zbieraj confetti. Kilometry dróg, setki tysięcy.
Bagażnik pełny hajsu za rap, chciałbym”,
jest dobrze, lekkie metafory i skrupulatnie budowane opisy: „Ikar
syn Dedala, ojciec uczył go spadać. Niech złote słońce zawsze na
naszych bladych twarzach. Będzie co ma być, wiem ze to żaden hit.
FB chce się żyć, enter – nie mów nic”
nie ma do czego się przyczepić. Im dłużej trwa spędzony czas z
„Czasoprzestrzenią” tym bardziej grudniowy monolog nabiera na
smaku.
O ile, toporna, monotonna i prosta nawijka na poprzednich projektach
mogła irytować to w tych posępnych produkcjach w pełni się
sprawdza. Głos członka HiFi Bandy nigdy nie będzie umożliwiał
takiego rozwoju by flow było uniwersalne, przynajmniej na poziomie
naszego podwórka. Rzecz w tym, że w swojej dyscyplinie potrafi
brylować jak mało kto. „Robo Ty” gdzie bez popisów rzucający
jakby z przymusu wersy Hades wręcz wymusza uwagę, w „Nie
przestaniemy” gdzie leniwa nawijka świetnie wpisuje się w bit
lub w pojedynczych chwilach udane przyspieszenia, przy stricte
miejskich, nocnych produkcjach te flow staje się złotym środkiem.
Pogłoski o końcu Hadesa można odłożyć do lamusa. Nie ma tu
zaskoczeń ze strony Hadesa, jest za to rap o określonej dacie
ważności, nieco przewidywalny ale gwarantujący solidność,
skuteczne wykorzystywanie bitu, wyczucie klimatu, „chemię” z DJ
i producentem, i ostatecznie-wysoką formę samego gracza. Na
„Czasoprzestrzeni” nie spotyka nas żaden, „nowy” Hades, po
prostu ten „stary” trafił na właściwą drogę. Ciężki haust
życia, odrzucenie różowych okularów, sinusoida emocji ostatecznie
zaprowadza w cieplejsze rejony, przynajmniej bit sprawia takie
wrażenie.
„Czasoprzestrzeń” traktuje jako imperium młodszego z braci
Waglewskich, potwierdzenie klasy DJ Kebsa i w ostateczności- udany
powrót samego Hadesa. Wreszcie trafiający na idealnego dla siebie
producenta, wreszcie nagrywający rap w zgodzie ze swoimi
predyspozycjami. Choć Konsensus idealny- Hades nie przeszkadza
Emade. Emade nie stoi na drodze DJ Kebsowi, a DJ Kebs do spółki z
Emade skutecznie prowadzi Hadesa.
Ocena: 8/10
Krzywa kroopa
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz