Charles Chaplin
mawiał- „Ci, co rozśmieszają ludzi, cenniejsi są od tych, co
każą im płakać”. W naszym ogródku częściej możemy
natrafić na tych drugich. Choć łzy są raczej efektem ich
przeciętnego poziomu i braku stylu, a nie brutalnej deklasacji
konkurencji. Smutne, płaczliwe historie przy uniwersalnych,
patetycznych partiach fortepianu z chropowatym flow, jakie to modne.
A SWAG? Wyglądający jak sprowadzone „Igły” po kilku
liftingach. Na tle tendencyjnego pejzażu Dwa Sławy z miejsca stają
się headlinerem rodzimego newschoolu mocno zapatrzonego na Amerykę.
Zaczynają
od szczerego wyznania: „Weź to sobie zapamiętaj - robię
muzykę, nie performance. Nie chce być jebany pajacykiem na językach
jak Air Jordan. Jeśli masz mnie za kabareciarza, a potem za rapera,
to ssij wora. Chuj, że lubimy polecieć se w kulki czasem; figloraj.
Fani zawiedzeni "Co to za klimat? Gdzie beka? Gdzie pompa?"-
to znaczy, że z wiekiem poważnieją? Nic bardziej mylnego. Jakie są
Dwa Sławy każdy widzi, a jeśli nie to szybko zauważy. Spora dawka
inteligencji, kąśliwej ironii, błyskotliwego humoru, dystansu oraz
groteskowego spojrzenia na rap i rzeczywistość. Kolektyw jak
Lato-Szarmach lub Batman i Robin ale to za mało. Na swym legalnym
debiucie Dwa Sławy chcą nas przekonać, że status- „Ludzie
sztosy” to coś więcej niż chwytliwy hashtag. Tym razem „Ludzie
sztosy” to „ludzie wspaniali, wyśmienici, zjawiskowi”.
A przynajmniej takie było założenie.
Rok temu Rasmentalim i
ich „Herodzi”, dziś Dwa Sławy wchodzą w mainstream we
właściwym czasie i z właściwym materiałem. „Ludzie sztosy”
nie obroniłyby się jeszcze parę lat temu, a i słuchacz nie
przyjąłby takiego materiału z entuzjazmem. SWAG zdążył się już
przejeść, a trendy z USA stały się na tyle oklepane, że
wypunktowanie kserówek można uznać za wprowadzenie standardów BHP
na backstage`u. Nie oszukujmy się, branie całymi garściami z
rapsów zza wielkiej wody na ślepo, samo w sobie wygląda słabo.
Polski Hustler w furze z grubym przebiegiem i porządną dawkę
szpachli, w ciuchach od sponsora. I właśnie to najbardziej koli w
oczy...
Po debiucie tej ekipy
oczekiwałem zamieszania, kilku buńczucznych przechwałek na FB,
zaczepek w wywiadach, proposów od połowy sceny, długoterminowego
fame`u. Nie da się przejść obojętnie obok takiego albumu. Aluzji
rzuconych w stronę kolegów z branży, sarkastycznego ujęcia rap
gry czy też po prostu wysokich umiejętności samych zawodników.
Momentami można tutaj zatracić granicę, między ironicznym
ugryzieniami, a gorzkimi łykami goryczy: „Mój
szef jak polski raper rzadko daje wolne. Kurwa, co za debil, ja
pierdolę. Chcę dzień na żądanie, czy jakkolwiek ten dzień zwie
się. Wypierdalam stąd, tylko jeszcze F5”.
Nawet gdy podejmują się drażliwego tematu jak dziedzina hejtingu,
to konwencja, forma i treść idą w jednym rzędzie: „I
jesteś w centrum wydarzeń; bukkake. Reklama ciastek i oczywiście z
dupy. Jak lepię hasz akceptuję politykę cookies. Telezakupy na tym
marnuj swój czas”.
Pod
względem nawijki to idealna para nie tylko na zdjęciu. Zarówno
Rado i Astek zaliczają zwrotkę za zwrotką bez wpadki.
Przyspieszenia, wielokrotne rymy, zmienna intonacja głosem do której
nie można się przyczepić, flow w równej, wysokiej formie,
składanie zwrotek iście mistrzowskie, wyzbyte pustych linijek,
bezsensowych metafor bądź nietrafionych zmian tempa, i wreszcie
masa hashtagów. Skoro dotarliśmy do tematu „płotka” to można
go uznać za orędownika tego albumu. Dwa Sławy powinni wydać
podręcznik dla reszty sceny jak posługiwać się tym cennym
narzędziem. Niemal z kwiatka na kwiatek, z wersu na wers gama
błyskotliwych powiązań: „Taxi,
policja, taxi, policja, taxi, policja; walka kogutów. Mówią, że
Radek się tu na złe generalnie zmienił. A ja wiem swoje, man,
dobrze się zachowałem; #Lenin. Ludzie sztosy, mamy szacun u
bliskich. A więc morda szmato; #Całun Turyński”.
Skoro
są Sławy, skoro są rapy a`la z USA, skoro są SWAGi to i trap nie
może być niespodzianką. Przepych w linijkach, a w warstwie
muzycznej nieco ubogo. Rodzinny kolektyw- Marek Dulewicz i Dulewicz
junior czyli- DJ Filip postawił na minimalizm. Mainstreamowe
brzmienie ameryki lecz wyzbyte przepychu, za to subtelnie
przemycające nowoczesne brzmienie. Produkcje wspominanego rodzinnego
duetu sprawiają wrażenie, jakby to z premedytacją muzyka miała
być jedynie drugorzędnym dodatkiem, który, aż nadto nie odciąga
uwagi od głównego performance`u. Całe szczęście to materiał na
tyle zróżnicowany by rozruszać głodnych raperów. Typowe
newschoolowe „Człowiek sztos”, w stylu T.I. „Ciężki zawód”,
zaskakujące końcówką „Hate- watching” lub ciepły sampel w „O
sportowcu, któremu nie wyszło”.
W
efekcie „Ludzie Sztosy” to kompilacja kandydatów bangera
karnawału, a co tam, nawet 2015 roku. Wspólnym numer z Quebonafide,
nieco ASAPowy singlowy track „Ciężki zawód”, damsko-męskie
„Kobiety sztosy”, konkretne „SMGŁSK”. Wymieniać można
dalej. Gdy trzeba, wówczas chilloutowy klimat nieco temperuje zapędy
głównych bohaterów.
Być
może te groteskowe rozkminianie rzeczywistości długo blokowało
fame dla tej niebanalnej ekipy, a słuchacz nie był gotowy by
przetrawić jazdy po swoich idolach. Bo „Ludzie sztosy” obok
popisów technicznych, dziesiątek hashtagów i w mistrzowski sposób
poskładanych zwrotek tak, że mogliby udzielać korepetycji kolegom
z branży, dostarczają nam nagiej prawdy o SWAGu w wydaniu polskim.
Retoryka tego rapu jest bliska koncepcji komedii starogreckiej. To co
może śmieszyć między wierszami zawiera gorzką prawdę. Z
pewnością nie jest to klasyczna wersja rap-kabaretu. Prędzej
świetnie rozumiejących się wodzirejów, którzy z wrodzonym luzem
nie wysilają się by porwać tłum, a chwilami przebijająca się
powaga nie brudzi dzieła. Efekt- płyta w pełni autentyczna, której
piętno Ameryki nie budzi kompleksów.
Wciąż
obecna charakterystyczna doza humoru i prześmiewczego tonu nadal
porywa. Przy wysokiej, wręcz miażdżącej formie powalający jak
oddech żula nad ranem, tej czysto technicznej jak i lirycznej
„Ludzie sztosy” aspirują do roli klasyka, nawet jeśli ten
materiał potrzebuje czasu by zostać docenionym. Recenzję nie mogę
nie zakończyć stwierdzeniem, że jakby nie patrzeć, póki co-
PŁYTA ROKU! S. jak SWAG, s. jak Sztosy, s. jak Sławy!
Ocena: 9/10
Krzywa kroopa
Pozdrawiam
15.01 i miano płyty roku? ciężko będzie przebić
OdpowiedzUsuń