Nastały dobre czasy
dla młodych, zdolnych beatmakerów. Choć pod tym względem zawsze
było co najmniej przyzwoicie i grono polskich producentów mogło
wysoko nosić czoło to ostatnie miesiące jawią się jako swoista
zmiana warty. Do głosu dochodzi raz za razem kolejny gracz, a na tym
nie koniec. Idzie nowe, lepsze? Całkiem niedawno Soulpete ze swoim
świetnym Soul Raw, odważny Fabster, tym razem Prosto Label rzuca
kości i wypuszcza do mainstreamu duet Noize From Dust.
Jeśli
komuś brakowało klasycznego brzmienia, żywcem wyrwanego z lat
90-tych, niech się raduje. Trueschoolowe rapsy wracają z odsieczą!
Zza wielką wodą Joey Bada$$ na bitach Statik Selektah`a brzmi tak
jak niegdyś współczesne legendy płynące na samplach przed jego
narodzinami. Na krajowym podwórku DJ Tuiziano biorący na warsztat
Wu-Tang Clan, często wspominany na tym blogu Soulpete z
niepodrabianą świeżością i stemplowanym znakiem jakości zmienił
grę. Leczy czy ze starszą szkołą wypada wchodzić w szranki
młodym kotom?
Noize
From Dust to inna półka. Z definicji pozycja niszowa, przeznaczona
dla smakoszy gatunku, mocno osadzona w klasycznych dźwiękami rodem
z Wielkiego Jabłka po Detroit. Siódmy wprawiony w freestyle, znany
z działalności w stołeczny podziemiu i nieco ukryty w cieniu
WorstCase, dla którego „Ultraakustyka” jest pierwszym, poważnym
sprawdzianem. Urodzeni pod lepszym niebem, bo i wytwórnia (lepsza?)
dająca lepszy start niż wcześniej przytoczonym kolegom po fachu, w
nieco innym układzie bo i Siódmy również w roli rapera. Czegoś
jednak zabrakło, by o Noize From Dust pisano jako o przełomowym
debiucie.
Przy
pierwszym zetknięciu „Ultraakustyka” sprawia co najmniej
przyjemne wrażenie. Nic nachalnego, staranie wysmaplowane
kompozycje, lekkie bębny, niskie basy, przyjemne trzeszczenie.
Spectrum klimatów szerokie, od boom bapu, wielkomiejskiego chillu z
jazzowym smogiem, czy też stricte brudne produkcje. Jednak przy
głębszym poznaniu nie wszystko zagrało na „pięć”.
Intrygująca
lista zaproszonych gości w realu rozczarowała jak powrót LeBron`a
do Clevlend. O ile wysoka forma Kuby Knapa i Sariusa z ostatnich
solówek potwierdziła się kolejny raz to kilka niewypałów brudzi
ten klimat. HuczuHucz ze standardową dla siebie nawijką i męczącym
storytellingiem wiadomej treści lub wręcz nie pozostawiające śladu
w pamięci zwrotki, jak i same popisy wokalne tak popularnych na
scenie graczy jak: VNM, będący na ustach wielu w ostatnim czasie
Skorup lub doświadczony przodownik pozytywnych emocji w rap grze-
Wujek Samo Zło. Wracając do lepszej strony „Ultraakustyki”, w
gąszczu lepszych i słabszych linijek bez trudu można wyłapać
pozytywne zaskoczenia. Przypominająca o swojej obecności grupa
weteranów- Fenomen i ich charakterystyczny styl: „Wiem co
mówię, Ty, Trzeźwy nie jestem. W kit lecę słuchaj słów nie
patrz mi na ręce znów. Łapię majka będzie grubo, zrób mi
przestrzeń. Boss jak Hugo, tłusty bit, gruby wers masz tu go. Co
się strzeżesz jak Miecugow, dawaj. Napierdalam też bez majka do
beatboxu, Kiedy zaczynam ty rzucałeś na plecy pawie ojców więc
nie mów mi co mówić mam bo to wiem- Propsuj”,
emocjonalne wersy Rasa: „Rap mnie bawi, choć rak mnie trawi.
Może to stad ta cała chemia miedzy nami. Jak zapytają mnie o
zmiany, to co im powiem? Jedyne co doprowadzam do końca to swoje
zdrowie”. Jeśli chodzi o samego współgospodarza to 1/2 Noize
From Dust nie przekonuje w roli rapera, flow monotonne, brzmiące
jakby miało być jedynie zapełnieniem przerw w zwrotkach gości,
ujmując krótko- rap Siódmego po prostu nudzi.
Same
produkcje, bądź co bądź bronią się. Gruby sztos „Chcieć” w
pełni podchodzący pod flow Częstochowskich MC, leniwy chill-
„Rozsądek” w sam raz dla „Podniebnego kota” i połówki WFD,
bujające „Zanim powiesz” z fankującymi gramofonami i
ożywiającymi schratchami, Wu-Tangowe, ciężkie „To dla
wszystkich” z porywającym refrenem czy też „Wiem co mówię”
z mocnym basem i bezkompromisową nawijką weteranów sceny. Na tym
nie koniec, singlowe „Szanty” z subtelnymi samplami i nisko
zawieszonym basem lub mroczne „Odnaleźć światło”. Beaty
trafione jak same zwrotki, w tym moc tego duetu. Umiejętność
wyczucia możliwości zaproszonych gości, momentami daje nadzieje,
momentami jednak cała ta zabawa staje się zbyt przewidywalna.
Nijaki remix Vienia, nie dający temu kawałowi nowego życia,
zupełnie bez historii tracki jak między innymi z featem duetu Dwa
Zera. Trochę za dużo tej przeciętności jak na jeden album.
Tam
gdzie brud lat 90-tych dochodzi do głosu można stracić poczucie
czasu. Ostatecznie „Ultraakustyka” wypada pozytywnie. Wielka w
tym zasługa ojców tego projektu, którzy z rapu XX wieku przemycili
kwintesencję gatunku. Staranie dobrane sample, nietuzinkowe
scratche, klimatyczne gramofony, przekrój od Madlib, Slum Village,
Jurasick 5 po kresy wschodniego wybrzeża. Często raperzy zawodzą,
czasami poprawność bije po uszach, a nijakość stygnie jak kurz na
zapomnianym wosku. Kilku graczy wbija się, dzięki czemu album ma
kilku potencjalnych kandydatów na mocne singlowe petardy. Co prawda,
do elity krajowych producentów tej dwójce jeszcze daleko ale zmysłu
muzycznego i ewidentnej zajawki na rap odmówić nie można. Stary
rap? Nawet jeśli tam to wciąż ma moc.
Ocena: 6,5/10
Krzywa krooopa
wyjątkowo krótko ale jak zwykle świetnie
OdpowiedzUsuń