poniedziałek, 19 stycznia 2015

„Rap okupanci”.... czyli 5 najbardziej obleganych płyt w drugiej dekadzie XXI wieku. Vol. 1

Co słuchacz to inny gust, co słuchacz to zupełnie inna kolekcja na półce. Zakładam, że każdy fan wydaje corocznie swoje ciężko zarobione pieniądze na dziesiątki długo oczekiwanych nowości. Część z nich, szybko po premierze na wiekuiste czasy przykryje kurz. Okrojone grono CD spotyka odmienny los- katowanie na okrągło. Rysy utrudniające czytanie płyty, zjechana okłada daleka od świeżego, specyficznego pobłysku i zapachu nowości. Dziś na blogu królują prywatni „okupanci”. A więc albumy które przez ostatnich 5-lat najczęściej słuchałem. 

Parias- Parias. Jeden z najbardziej niedocenionych albumów ostatnich lat. Kolaboracja weteranów warszawskiej sceny- Włodi, Eldo, Pelson zapowiadała się jako jeden z ważniejszych materiałów XI wieku. W recenzjach przebijające się rozczarowanie, zastrzeżenie do wtórności Eldoki, słabej formy Pelsona, odgrzewanych kotletach tematycznych bądź zbyt przeciętnej warstwy muzycznej sprawiały wrażenie, że projekt „Parias” to niewypał. Dopiero po kilku podejściach w pełni wpadłem w sidła tej płyty. Surowy w warstwie muzycznej jak i tekstowej, w ściśle zamkniętej formie, daleki od mainstreamowych konceptów, ujmując wprost- to materiał dla wybranych. Ok, może żaden z trójki nie jest w życiowej formie, być może kilka rzeczy należało bardziej dopracować. Bądź co bądź, sporo rzeczy wypaliło, brudne flow Włodka idealne pasujące do bitów Szczura, prosta nawijka reszty ekipy skupiona na przemyceniu emocji. Włodi, Eldo, Pelson- kolejność nieprzypadkowa, to album gdzie prym wiedzie właśnie ten pierwszy. I to właśnie Włodi sprawia, że „Pariasi” potrafią intrygować. Dojrzałe wersy, dojrzałych ludzi dla dojrzałego słuchacza. Album wydany w gorącym okresie dla każdego z trójki- beef z Peją, dziś traktowany jest raczej jako epizod w karierze warszawskich legend. Jednak warto raz od czasu wrócić do 2011 roku i Pariasów. 
Rasmentalism- Za młodzi na Herodów. W częstotliwości odtwarzania polskich płyt wydanych w XXI wieku absolutne podium. Na swoje „5 minut” czekali całkiem sporo. I słuchając „Herodów” można poczuć, że presja była jedną z ostatnich rzeczy jaka była obecna w studio. W swojej recenzji użyłem wyrażenia- „team spirit”, które w pełni określało współprace Rasa i Menta. Stylowe bity z klimatycznymi samplami, subtelnymi bębnami potwierdzający czołową pozycję Menta wśród krajowych beatmakerów. Ras pełen świeżości, z flow niebudzącym jakichkolwiek zarzutów, dziecinną łatwością w składaniu wersów, tekstowo zwracający uwagę jak mało kto w ostatnich latach. Bez grama niepewności– KLASYK 
  
Sokół & Marysia Starosta- Czysta Brudna Prawda. Pierwszy owoc współpracy jednego z najbardziej zaskakujących duetów w historii polskiego rapu. Wzbudzający mieszanie odczucia przed premierą, po singlach wręcz stawiający pytanie „gdzie ten stary, dobry Sokół?”. Sam w tym projekcie doszukiwałem się nowego otwarcia Nocnego Narratora, wodzonego przez damski wokal w zupełnie nowe rewiry. W rzeczywistości CBP okazała się dominacją warszawskiej ikony. Daleki jestem od marginalizowania roli Marysi Starosty w tym jak i w późniejszym wydawnictwie. Delikatne, klimatycznie, łagodzące liryczne brudy Sokoła partie wokali, bity na najwyższym poziomie. Sam Sokół jak za najlepszej czasów, wciąż potrafiący mocnymi metaforami wbić słuchacza w fotel, mający w sobie sporą dawkę refleksji, storytelling intrygujący jak zawsze. O formie Sokoła na CBP można rozpisywać się do usranej śmierci. Ograniczenie się jedynie do stwierdzenia- bezsprzecznie, absolutna czołówka XXI wieku. A prywatny egzemplarz od częstotliwości użytkowania nie nadaje się do publicznej ekspozycji. 
 W.E.N.A.- Daleki Zbliżenia. Mainstremowy debiut WuDoe który wzbudził niemałe emocje wśród słuchaczy. Wchodzący na dużą scenę z mianem jednego z najbardziej wyjątkowych graczy w podziemiu, z jednym z najlepszych nielegali ostatnich lat. Po agresywnym „Wyższym dobru” pióro jakby złagodniało. Wprawdzie zamiast S.A.L.U.T.U.J. mamy równie kategoryczny manifest- „Podstawowe instrukcje”, a motywem przewodnim są nadal osobiste przeżycia WuDoe to jednak flow straciło na pazurze jak i  same linijki. W opiniach przeważająca łatka „klątwy Aptaun” była nad wyrost. „Dalekie zbliżenia” to materiał na tyle zróżnicowany by każdy znalazł coś dla siebie. Począwszy od emocjonalnych i osobistych tracków jak "Bez uczuć" po dojrzałe i klasyczne "Do dnia w którym". Nawet jeśli to monotonny rap to ma to „coś” 
Paluch- Niebo. Osobiście uznaje „Niebo” za szczyt formy reprezentanta poznańskiego Piątkowa. Będący naturalną konsekwencją obranej na poprzednich albumach drogi. Brudny, bezkompromisowy, uliczny styl, liryczna wena owocująca w mocne linijki, goście ewidentnie punktujący na plus. Mimo wszystko, moc tego albumu opiera się na bitach. To one dodały skrzydeł Paluchowi, których zabrakło chociażby na następnym krążku. O ile „Syntetyczna mafia” wnosiła sporo świeżości to z perspektywy czasu można uznać ją jako preludium do piątej solówki. So`Drumatic czy też Matheo wywindowali Poznaniaka na wyższy level. Tekstowo „Niebo” potrafi intrygować,a w połączeniu z charakterystycznym i wyrazistym flow tworzą rzecz na tyle wyjątkową by wracać do niej co pewien czas.


Krzywa kroopa
PS. Wkrótce recenzja nowego J. Cole oraz Noize From Dust 
 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz