czwartek, 24 lipca 2014

Powroty: W.... jak Warszawski styl. Czyli Włodi- W...

Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że koniec sierpnia będzie należał do Włodiego. Właśnie na ten czas przypada premiera trzeciej solówki członka Molesty. I choć od wydania poprzednika „Wszystko z dymem” minęło już 9 lat to jedna z legend rodzimej sceny wciąż pozostaje jedną z najbardziej głośnych ksywek w kraju. Za nim jednak z głośników beat z dymem wyleje nowe nawijki Włodka warto przyglądnąć się jednemu z ciekawszych krążków XXI wieku na polskiej scenie.
Gdy pierwszym albumem osiąga się status gwiazdy można wpaść w sidła wtórności. Zmiana stylu? Fani mogą tego nieprzebaczyć. „Skandal” który szybko po premierze stał się niewątpliwym klasykiem sprawił, że Włodi to MC z ekstraklasy. Niemal z miejsca grupa stała się ikoną ulicznego stylu w Polsce, a sam Włodi jedną „gwiazd” stylu. I w ty momencie mógłbym darować sobie dalsze wywody na temat wkładu jaki warszawiak wniósł do polskiego rapu i tak zrobię, bo nie w tym rzecz.
Pierwsza solówka dała odpowiedź tym wszystkim którzy wątpili w zdolności Włodka. Bez ziomków z Molesty rap też jest kozacki. „Jak nowonardzony” szybko stał się kolejny klasykiem w szerokiej dyskografii członka Molesty. Druga solowa płyta , rok 2005, dekada na scenie. Każdy słabszy krok, każda słabsza zwrotka zahaczająca o odcinanie kuponów szybko została by wypunktowana. „W...” to kompilacja wszystkich mocnych stron Włodiego. Dobrze dobrane beaty, wersy pełne realizmu, liryka na najwyższym poziomie. Choć po projekcie Parias można uznać, że progres w przypadku tego weterana to temat wciąż otwarty. Daj Boże by koledzy po fachu Włodka mimo wysokiej pozycji w rap grze szukali nowych poprzeczek.
Wracając do „W...”, jak to bywa w przypadku klasyków mamy materiał który mimo upływu niemalże dekady niezatracił świeżości. Singlowe „Zobacz co się dzieje na podwórku” jedynie oldschoolowym beatem przypomina datę nagrania. Linijki nadal posiadają realizm i choć kształt i barwy szarych podwórek się zmieniły i nie tylko w Stolicy to i klimat wciąż jest adekwatny: „Podwórko, co mnie tam jeszcze spotka może ktoś, komu nie przypasi moja zwrotka . Albo od tak ma do mnie jakieś wonty. Ulica to recenzent, głupi ten, co wątpi”.
Najmocniejsze wówczas ksywki w stołecznym rapie niezawiodły. Każdy z gości wpisał się w klimat kawałka, Eis świetnie wzbogacił swoimi linijkami jeden z ciekawszych numerów na płycie- „Mam siłę”, WWO w bodajże najlepszym dla siebie momencie, Numer Raz i Ten Typ Mes z kolejnym udanym featem. Muzycznie? Również kozacki materiał. Z jednej strony mamy beaty zróżnicowane, nie grożące rutyną, a z drugiej spójność klimatu krążka nie została zaburzona. W warstwie tekstowej „W...” to kontynuacja charakterystycznego stylu i konsekwentnie prowadzonej drogi. Dziś jak na dłoni widać przebytą drogę od „wkurw..go dzieciaka” z czasów Smak B.E.A.T. do dojrzałego ojca rodziny, typa pewnego swych zasad i pogodzonego z przeszłością. Dojrzewający z kawałka na kawałek MC wyzbył się z czasem wszystkich ulicznych populistycznych haseł.
Mimo 9 lat od premiery krytyka sceny za banalność i tanie podejście do muzyki obecna na „W...” nadal jest na czasie: „Dziś, rano podszedłem do lustra, mówię "Włodi choćby twoja kieszeń miała być pusta, nigdy nie graj w klubach typu blue star". Kumasz?! To jakbyś kurwę pocałował w usta. Zachowaj honor, a kto gust ma ten plus da. Nie gram na odpustach bo mam spryt z ulicy, syf z ulicy - jest tematem moich płyt I niczym innym, ja czuję się silny. Rozjebać ten hip-hopolo festyn, te chujowe bity i te kiepskie teksty”.
Dojrzała krytyka wcześniejszych przeżyć- niemal punkt obowiązkowy w produkcjach Włoda także i na drugiej solówce jest obecna: „Chyba poczułaś ulgę gdy w zamku zgrzyt kluczem dał znać, że jestem, a mówiłem że nie wrócę. Udawałem, jestem kiepski aktor, szorstki, prawdziwy, a ty jak respirator - bez ciebie się duszę, nienawidzę dni gdy się z tobą kłócę i na poduszce mam tylko twojej głowy odcisk, chore myśli, które gonią cię jak pocisk i dwa włosy, które błyszczą się pod światło... Kurwa nikt nie mówił nam, że będzie łatwo!”. W czas gdy SWAG bądź ponury rap 20-paro latków wylewa się z półek w Empiku „W...” brzmi w szczególności wyjątkowo.
„W...” zostało wydane gdy Włodi jawnie szukał lepszej drogi, nie tylko w muzyce. Świetna gościnna zwrotka u Małolata i Ajrona czy też u WWO- I tak to osiągnę. Jakby członek Molesty nieustanie dąży do mety: „Bo kawałków o melanżach na single nie pisze. Pod blokiem w kapturze wole faktów być bliżej, a faktem jest walka o byt i o luksus. A wstyd to jak jej nie podejmę i na wózku będe musiał pchać jakiś złom do skupu i klął na te kurwy w sejme co kradną naszą flotę chce ich zmieszać z błotem”.
Mimo wysokiego poziomu, album nie odniósł komercyjnego (zaledwie 35 miejsce na liście OLIS) sukcesu. Choć dla samego autora tego krążka to pewnie żaden problem. Przypadający na „złotą erę” polskiego rapu, album był czymś więcej niż kolejny wydawnictwem z pieczęcią Molesty. Od czasów „Skandalu” Włodi stał się niemalże naczelnym pedagogiem dla pokolenia obecnych 30-latków zajaranych rapem. Być może nieco przesadziłem z tym pedagogiem ale wersy warszawskiego rapera z czasem stały się nośnikiem dojrzałego rapu z bagażem przestrogi i głębszych przemyśleń.
Czy ma ten album słabsze strony? Flow nie zmiata sceny. Poza tym, nie jest to album w którym technika powala na kolana. Styl rapowania dla wielu obecnych słuchaczy może być wręcz archaiczny tylko czy obecny rap dorasta do pięta klasykom?
Podsumowując. „W...” to klasyk i zarazem jeden z lepszych albumów na jakim możemy usłyszeć Włodiego. Czy najlepszy? Każdy sam sobie na to odpowie. „Włodi sam, nie na famei`e Molesty” to dojrzały raper, który po ciężkiej drodze nie zatracił się polskiej przeciętności i wtórności. Ba! Tracki spod pióra Włodka stały się wręcz drogowskazem jak poruszać się po dżungli wielkiego miasta. Brak tanich moralnych truizmów, złotych rad, pseudo uniwersalnych ulicznych prawd tak popularnych w szczególności u nas. Klimat drugiej solówki Włodka to esencja warszawskiego stylu. Tego czego w pewnym czasie mocno wkręciło mnie w rap. Tym bardziej czekam na „Wszystko z dymem” i choć balon oczekiwań promo single napompowały do oporu to liczę, że i trzecie solo będzie kolejną dobrą dawką hip-hop z etykietą „Made in Poland”. Włodi- czekam na kolejny klasyk! 

Dzięki reedycji tego wydawnictwa „W....” znowu na mojej półce.
A wkrótce recenzja: Lukasyno- Bard

Krzywa krooopa
Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz